🍾 Wojna Polsko Ruska Gdzie Jest Feta

Ta zionąca seksizmem i zwykłym chamstwem książka przez ponad 16 lat od pierwszego wydania zdążyła się już zestarzeć i nieoczekiwanie stać aktualna na nowo. W dobie wychodzących spod ziemi demonów nacjonalizmu "Wojna polsko-ruska" Doroty Masłowskiej nabiera porażającego, jadowitego blasku. Dlaczego "Wojna polsko-ruska" jest dla mnie wyjątkowa wspomniałem we wcześniejszych postach.. Odpowiedz. 2012-10-02 18:09:49 . skowski ocenił(a) ten film na: 10. "Wojna polsko-ruska" jest ekranizacją książki Doroty Masłowskiej. Żuławski nie pozwala o tym zapomnieć widzowi wprowadzając autorkę jako jedną z postaci filmu. To właśnie z jej ust padają pierwsze słowa, które później powtarza główny bohater, Silny, łysy dresiarz, porzucony przez ukochaną dziewczynę, Magdę. Filmowa "Wojna polsko-ruska" to pełna adrenaliny, bezkompromisowa opowieść o młodych ludziach głodnych emocji i przeżyć i o nieokiełznanej sile ich wyobraźni! We Francji ukazała się przetłumaczona na francuski książka Doroty Masłowskiej Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną. Książka przełożona na język francuski przez Zofię Bobowicz Paperback ‏ : ‎ 248 pages. ISBN-10 ‏ : ‎ 8373926275. ISBN-13 ‏ : ‎ 978-8373926271. Dimensions ‏ : ‎ 14.5 x 2 x 23.5 cm. Best Sellers Rank: 925,770 in Books ( See Top 100 in Books) Customer reviews: 4.5 2 ratings. Wojna polsko-rosyjska 1919–1920 obrosła w wiele mitów i legend. Jest to zrozumiałe w kontekście znaczenia tej batalii dla losów Polski i całej Europy. Publikacja podejmuje m.in. następujące problemy: • Kto był agresorem i jakie były rzeczywiste cele walczących państw? • Dlaczego Piłsudski wstrzymał ofensywę jesienią 1919 roku? Wojna polsko-ruska ist ein Film von Regisseur Xawery Żuławski mit Borys Szyc, Roma Gąsiorowska, Maria Strzelecka. Alle Infos, Inhalt Kritik und Trailer zu Wojna polsko-ruska jetzt bei kinoundco Nigdy niewypowiedziana polsko-ruska wojenka wybucha 1 grudnia 1943. Puszcza Nalibocka jest już przysypana śniegiem. Żołnierze "Góry" - 400 zebranych, w większości niedawno, ludzi - śpią w Kurczab-Redlich pytana, czy będzie nowa wojna na Ukrainie, odpowiedziała: - Ja nie sądzę, To jest Ukraina, gdzie jest 280 tysięcy wojska pod bronią, gdzie jest milion rezerwistów, gdzie Recenzja filmu Wojna polsko-ruska (2009) - Postmodernistyczny dres. Najpierw to miałem w ręku książkę, nie wiem, dawno to było dosyć, bo chyba z 5 lat temu. I dobra i zła wydawała mi się ta książka, O Masłowskiej znajomi mówią, że jest "bezinteresownie ekscentryczna". Ubiera się krzykliwie kolorowo. Dorota Masłowska: "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną", Lampa i Iskra 6RRMjQ. Serial nakręcony przez Rosjan i Ukraińców, ale wyreżyserowany przez Waldemara Krzystka, gromadzi co tydzień przed telewizorami już prawie 7 milionów Polaków. W Rosji obejrzało go ponad 20 milionów widzów, którzy teraz logują się na polskie fora dyskusyjne i wypominają, że o wielkiej piosenkarce przypomniano sobie w jej ojczyźnie dopiero teraz, że przez lata - jeszcze za życia! - była zapomniana i żyła w niedostatku, wożąc z koncertów w Związku Radzieckim "drogocennosti i czesnok" (biżuterię i czosnek). A przecież mogła opływać we wszystkie dobra, gdyby zdecydowała się zostać w kraju swojego filmie dopiero tę scenę zobaczymy, ale wydarzyła się naprawdę. Po koncercie na moskiewskich Łużnikach, Leonid Breżniew, który ją - jak miliony Rosjan - uwielbiał, zaproponował Annie German obywatelstwo, do którego miała prawo, a na dodatek 3-pokojowe mieszkanie w stolicy, daczę pod Moskwą i samochód. O tym fakcie mówi w wywiadzie, opublikowanym w "Polityce" Waldemar Krzystek, reżyser serialu. Ale o tym, że był to pomysł kompozytora słynnej "Katiuszy", piosenki, którą podczas II wojny śpiewali podobno nawet niemieccy żołnierze - można przeczytać tylko we wspomnieniach Artura Germana, młodszego brata jej ojca, który dopiero w 1974 roku dowiedział się, że ma bratanicę… Na prośbę Matwieja Blantera Anna German zaśpiewała "Katiuszę" na jednym z koncertów w ZSRR. Poważany kompozytor był zachwycony jej liryczną wersją. Tłumaczył Annie: "Tu możesz mieć wszystko - ordery, zaszczyty, mieszkanie, na co ci ten biedny kraj, Polska? To jest nie tylko moja propozycja" -przekonywał ją. Kłopotliwa genealogiaTo fakt: urodzona w Uzbekistanie Anna German była uważana w ZSRR za rodaczkę. Wydała tam kilkadziesiąt płyt, pisali dla niej najlepsi twórcy tego kraju, tam miała swoją największą i uwielbiającą ją publiczność. Żeby nie przykleiła się do niej opinia pupilki Breżniewa dodam, że uwielbiała już również Raisa Gorbaczowa, o czym mówiła w czasie swojej wizyty w Polsce w 1988 i jej matka nie miały żadnych wątpliwości: Polska je przygarnęła, uratowała. Dopiero teraz, za sprawą serialu, większość polskich wielbicieli jej talentu dowiedziało się, w jaki sposób. Irma Martens w 1943 roku wyszła za mąż po raz drugi. Poślubiła (w Dżambule, w południowym Kazachstanie) Polaka, Hermana Bernera. Zginął pod Lenino. Dzięki małżeństwu z polskim oficerem Irma wraz z rodziną mogła wyjechać do Polski. W przeciwnym razie byłoby to niemożliwe - tylko obywatele Polski mogli opuścić ZSRR. Przez wiele lat jednak nawet ona oficjalnie utrzymywała, że to fakt, iż ojciec Anny urodził się w Łodzi był powodem, dla którego zdecydowała się wyjechać. To jednak tylko w części prawda. Jewgienij German wprawdzie urodził się w Łodzi, ale nigdy nie był ani Polakiem, ani obywatelem Polski. I - jak pisze w swoich wspomnieniach Artur German - to nie tylko wysoki wzrost był piętą achillesową Anny German, ale również jej pochodzenie. Bo przyznawać się do niemieckich przodków nie było wówczas łatwo ani w Rosji, ani w Polsce - twierdził jej stryj. Artur German spisał swoje wspomnienia pod koniec życia. Przodkowie ojca Anny, Hörmanowie - przybyli na Ukrainę z Niemiec na przełomie XVIII i XIX wieku. W 1819 roku jej prapradziadek założył wieś Hoffnung (pol. Nadzieja, ros. Nadieżda - później Anna skomponuje i zaśpiewa wielki przebój o tej nazwie). Położona w okolicach Berdiańska w obwodzie zaporoskim nad morzem Azowskim miejscowość nazywa się obecnie Olgino. Tam też urodził się dziadek Anny German -Friedrich ( który swoje nazwisko pisał już: Hermann). Przez trzy lata studiował w znajdującej się wówczas pod zaborem rosyjskim Łodzi, gdzie pobierał nauki w Seminarium Ewangelickim. I to właśnie tam w 1910 roku przyszedł na świat jego syn Eugen (ojciec Anny). Zdarzenie to potwierdza księga parafialna, która zachowała się do dzisiejszego dnia w jednym z łódzkich kościołów. Po ukończeniu studiów Friedrich, wraz z rodziną powrócił na tereny obecnej Ukrainy. Dziadek Anny German został aresztowany w 1929, podczas kolektywizacji. Werdykt był standardowy: pięć lat pozbawienia wolności oraz pięć lat ograniczenia praw publicznych. Osiemnaście miesięcy później Friedrich zmarł w obozie pracy, koło Archangielska, na północy ZSRR. Represje dotykały wówczas całe rodziny. Najstarszy syn, Willi, postanowił uciec. Udało się mu przedostać przez Polskę do Niemiec. W jego ślady chciał pójść Eugen. Do Willego, do Niemiec dotarł jeszcze jego list, w którym pisał, że wybiera drogę przez republiki ZSRR w Środkowej Azji, a potem - Iran. Jednak w 1934 roku przepadł bez wieści, a rodzina uznała, że zginął. Prywatne śledztwo wuja ArturaNa początku lat 70. do Willego napisała z Syberii siostra: "Tutaj często puszczają w radiu i telewizji koncerty Anny German, polskiej piosenkarki. Czy nie jest to przypadkiem córka Eugena?" Takiego podejrzenia nabrał również drugi z braci, Artur, gdy usłyszał Annę po raz pierwszy, w radiu. "To się działo - dokładnie pamiętam - 11 września 1973 roku. Z dziennikiem klasowym pod pachą szedłem korytarzem technikum przemysłowego w Karagandzie, gdy usłyszałem płynący z radia znajomy głos. Tak właśnie śpiewały moje starsze siostry, tych głosów, specyficznej intonacji - nie słyszałem nigdzie poza domem rodzinnym. Było już po dzwonku, inni nauczyciele zaczynali lekcje, a ja czekałem, aż piosenka się skończy. I usłyszałem głos spikera, który mówił, że śpiewała polska piosenkarka, Anna German. Przemknęło mi przez myśl: może to córka Eugena? Niedługo po tym wydarzeniu dostałem list od Willego. Pisał, że po raz kolejny dowiedział się od naszej siostry, Berty, o koncertach w Rosji polskiej piosenkarki. Dlaczego myśleliśmy, że to córka Eugena? Bo do rodziny docierały różne pogłoski o jego losach, niektóre tak fantastyczne, jak ta, która mówiła, że dotarł do Warszawy i był tam dyrygentem chóru. Po powrocie do domu napisałem list do Mosskoncertu - z prośbą o udostępnienie mi danych biograficznych Anny German. Odpowiedzi nie było. Z Leningradu, gdzie również napisałem odpowiedzieli, że nie udzielają takich informacji…Przeprowadziłem się z rodzina do Celinogradu, gdzie zacząłem pracować w redakcji niemieckojęzycznej gazety Freundschaft. Teraz razem z siostrą, Ludmiłą, gromadziliśmy wszystkie informacje o Annie, ale nigdzie nie mogliśmy znaleźć imienia jej ojca. Może jednak Eugen dotarł do Warszawy? W myślach już go pochowaliśmy - taki los spotkał naszych rodziców (matka Eugena została aresztowana i rozstrzelana w 1938 roku - przyp. red), brata Rudolfa, a siostra i ja trafiliśmy do łagru, ale teraz nadzieja ożyła. Ciągle wracały te pytania, z każdą informacją o koncertach Anny w różnych miastach ZSRR. I - w końcu - przyjechała również do Celinogradu. Do kas stały ogromne kolejki po bilety i - mimo, że sala liczyła 2,5 tys. miejsc -szybko ich zabrakło. Liczyliśmy już tylko na cud. I cud się zdarzył - organizatorzy namówili Annę na dwa dodatkowe koncerty. Jednak ten maraton tak wyczerpał ją, że po koncercie nie chciała się już z nikim spotykać, nawet z dziennikarzami. Miałem już tylko jedną szansę, aby rozstrzygnąć wątpliwości. Następnego dnia rano poszedłem do hotelu, w którym mieszkała. Etażowej (w radzieckich hotelach na każdym piętrze była pilnująca porządku osoba - przyp red.) pokazałem moją legitymację i powiedziałem: spójrzcie, jak się nazywam. Na jednej stronie moje nazwisko było napisane po rosyjsku, na drugiej - po niemiecku. - I co pan chce przez to powiedzieć - spytała. - A to, o czym myślicie - odpowiedziałem. Wzięła moja legitymację, zapukała do drzwi…Po kilku minutach wpuszczono mnie do pokoju. Naprzeciwko mnie stała posągowa blondynka, wyższa ode mnie o głowę. Po chwili rozmowy zapytałem w końcu, jakie jest imię jej ojca. Jewgienij - odpowiedziała. Tak długo czekaliśmy na tę odpowiedź. Trzęsącymi się rękoma wyjąłem z kieszeni na piersi fotografię mojej rodziny z lat 20. Są na niej moi rodzice i my, ośmioro rodzeństwa. Zapytałem: czy pani rozpoznaje kogoś na tym zdjęciu? Anna bez zastanowienia odpowiedziała: Wo ist er? Wir haben so ein Bild zu Hause (Gdzie on jest? U nas w domu jest taka sama fotografia!). A ja myślałem, że to ty wiesz, gdzie on jest - powiedziałem Anny jej rodzina dowiedziała się o aresztowaniu Eugena, ale na informacje oficjalne o jego losach czekali jeszcze kilkanaście lat. Dopiero w czasach Gorbaczowa rodzeństwo Jewgienija Germana, otrzymało dokumenty, świadczące o tym, że został rozstrzelany w Taszkiencie pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Niemiec i że 15 listopada 1957 roku został pośmiertnie zrehabilitowany. Piosenkarka do końca życia o tym się nie dowiedziała. Anna German nie chciała od ZSRR zaszczytów i orderów. Jej sędziwa już matka - jak pisze Artur German - zażądała odszkodowania za śmierć męża…A tymczasem w Kwidzynie...Kolejnym polskim śladem w biografii Anny German jest właśnie rodowód jej matki! Irma Berner z domu Irma Martens (1909-2007) była potomkinią holenderskich mennonitów, których sprowadziła caryca Katarzyna II. Rodzina Irmy mieszkała w wiosce Wielikokniażeskoje nieopodal miasta Koczubiejewskoje w Kraju Stawropolskim. Jednak to dopiero z wydanej w Niemczech w 2003 roku książce "Nieznana Anna German" dowiadujemy się, że przodkowie Anny przyjechali do Rosji nie z Holandii, a z Niemiec. Artur German wymienia nawet miejscowość, z której pod koniec XVIII wieku wyruszyła do Rosji rodzina Irmy: prostu: Kwidzyn. Antoni Barganowski, kwidzyński historyk i współautor przewodnika po szlaku turystycznym "Śladami mennonitów w Dolinie Kwidzyńskiej" zdziwił się tą informacją. Kiedy spotkał sędziwą Irmę Martens w muzeum mennonickim w Nowym Dworze przed kilku laty - nic na ten temat nie mówiła. Ale -obiecujemy sobie - o osiedlonych nie tylko na Żuławach, ale i na Powiślu mennonitach jeszcze porozmawiamy… Siły rosyjskie poczyniły nieznaczne postępy na pograniczu obwodów charkowskiego, donieckiego i ługańskiego (jednostki ukraińskie zostały odepchnięte na zachód od Popasnej, do miejscowości na granicy obwodu donieckiego, są także spychane do Łymanu i Siewierodoniecka). Doszło do walk w Ternowej na południowych obrzeżach Charkowa, co należy wiązać z zabezpieczeniem przez Rosjan obszaru operacji w południowej części obwodu charkowskiego (w ostatnich tygodniach strona ukraińska zajmowała miejscowości na północ i północny wschód od Charkowa, pomiędzy stolicą obwodu a granicą rosyjską). W większości przypadków rosyjskie próby przełamania obrony ukraińskiej w Donbasie kolejną dobę kończyły się niepowodzeniem i stratami. Na pozostałych kierunkach działania Rosjan ograniczyły się do ostrzału i bombardowań, przy czym wzrosła intensywność ataków na przygraniczne rejony obwodów czernihowskiego i sumskiego (po raz pierwszy od przełomu marca i kwietnia celem rosyjskiej artylerii rakietowej była Ochtyrka, regularnie niszczona w pierwszych tygodniach wojny). Kolejną dobę celem rosyjskiego uderzenia rakietowego były obiekty wojskowe i kolejowe w okolicach Jaworowa w obwodzie lwowskim. Zaatakowane zostało również wojskowe centrum szkoleniowe „Desna” w obwodzie czernihowskim. W obu przypadkach rakiety spadły na obiekty, przez które przechodzi zachodnie wsparcie dla armii ukraińskiej. Według amerykańskiego Departamentu Obrony armia rosyjska zachowała większość ze 140 batalionowych grup taktycznych (BGT), które przeznaczyła do udziału w operacji. Na Ukrainie ma być obecnie zaangażowanych 106 BGT, przy czym największe zgrupowanie – W dniu dzisiejszym wchodzi do kin i przyznam, że jest to jedna z tych premier, na które czekałem z utęsknieniem. Są tego 4 powody: 1. Powieść Masłowskiej – znakomita, błyskotliwa, pod pewnymi względami nawet rewolucyjna na polskim rynku (bo wiek debiutantki, bo sposób narracji, bo reakcje czytelników - wszystko wyjątkowo nietypowe). Opowieść dresiarza wydawała mi się nieprzekładalna na język filmowy i teraz znowu dostaję prztyczka w pewny swego nos od kinematograficznego faktu. Burroughs też miał nie być adaptowalny. Joyce, Proust, Houellebecq, Bukowski, Tolkien również. Masłowska oczywiście nie ta klasa, żeby nie było. 2. Xavery Żuławski – jego "Chaos" był filmem dobrym, momentami znakomitym. Facet umie opowiadać o młodych ludziach nie popadając w banały, choć jednocześnie nie unikając stereotypów. Poza tym imponuje mi swoją ambicją i upartym dążeniem do celu (debiut przeca powstawał wiele lat) 3. Co widziały oczy i słyszały uszy – podobno film wygląda świetnie, nowocześnie, aktorsko na najwyższym poziomie, przy tym niegłupia historia, choć nie dla każdego. 4. Wierzę w kino polskie – że może być dobre, czyli atrakcyjne i niegłupie 8) Ja spokój. Niewzruszenie całkowite. Że niby co z tego, że Magda. Kto to jest w ogóle ta Magda? Może ją kiedyś znałem, a może nie znałem jej wcale. Może miałem z nią kiedyś jakieś punkty zbieżne, a teraz już nie mam, bo wszystko skreślone, z tą suką, jebniętą miss, co ją nieraz widziałem w takich sytuacjach, w samych rajstopach, w połamanych paznokciach, jak wylizuje me kieszenie ze śladów po woreczkach spida, jak podciąga majtki, jak ogląda telewizję, rzygając sobie w suknię, bo program z typu reality show tak ją wciągnął, że nie może się oderwać i iść po miskę. Że gdyby mieli teraz to pokazać na projektorze, to to by był super-brutalny film tylko dla szczególnie dorosłych o szczególnie mocnych nerwach, bo co słabszym mogłyby doszczętnie popękać do krwi i kości. Plakat (podobno plagiat Trainspotting?) Zwiastun. [youtube] 22-05-2009, 10:09 Negrin Stały bywalec Liczba postów: 3,418 Liczba wątków: 8 Przyznam, że również rozważam wycieczkę do kina, bo to powinno być coś bardzo innego, a ja też staram się wierzyć w polskie kino. Choć w polskich montażystów zwiastunów nie wierzę, bo to powyżej (widziałem parę dni temu w kinie) trwa i trwa, i skończyć się nie może ;) Bardziej dla uśmiechu (dramatyczna dykcja na piątkę!) niż dla wartości merytorycznej (choć w sumie jest to całkiem obiecujaca opinia o filmie) linkuję komentarz Jacka Szczerby: 22-05-2009, 10:43 KrzychuS Użytkownik Liczba postów: 122 Liczba wątków: 11 Znakomita ? błyskotliwa ? chyba czytaliśmy dwie różne książki...bełkot, bełkot i jeszcze raz bełkot, nie pojmuje szumu wykreowanego zarówno wokół książki jak i jej autorki, jak dla mnie jedna z największych przecenianych i przereklamowanych pomyłek ostatnich lat...filmu nie mam zamiaru ogladac You Are What You Watch 22-05-2009, 11:07 desjudi VIP Liczba postów: 7,123 Liczba wątków: 292 i to jest wyznacznik rzeczy najważniejszych - wywoływanie skrajnych emocji, opinii 8) niewiele jest takich książek, filmów i dlatego coraz szybciej przebieram nogami przed pójściem do kina na Wojnę. Będzie się działo 8) 22-05-2009, 11:21 Mental Ambasador białej rasy Liczba postów: 35,867 Liczba wątków: 364 KrzychuS, jak nie pojmujesz szumu wokół autorki i jej wydzielin, to rzuć okiem na logo w prawym dolnym rogu beznadziejnego plakatu, promującego najbardziej niegrzeczny polski film od czasów kochaj i tańcz. 22-05-2009, 11:21 BezcelowyAlbatros Stały bywalec Liczba postów: 2,266 Liczba wątków: 34 Ja nie znam książki więc może mnie ktoś uświadomi. Mówi się tu o młodych ludziach. Widzę, że bohaterowie tego filmu są, co prawda młodzi, ale to chyba nie w tym znaczeniu mlodych ludzi się ma na myśli? Zastanawiam się więc, czemu młodzież grają w tym filmie dorośli? W książce też byli w wieku Szyca i reszty ekipy? 22-05-2009, 11:27 desjudi VIP Liczba postów: 7,123 Liczba wątków: 292 TVN jest partnerem medialnym, producentem jest Film Media, co nie znaczy wiele. Zresztą z tej prozy nie da się wycisnąć nic łatwego, arcykomercyjnego 8) Tak jak powieść - niektórzy czytali, aby się intelektualnie polansować, niektórzy po prostu czytali. I w obu przypadkach skutki były różne. 22-05-2009, 11:31 jarod Stały bywalec Liczba postów: 3,415 Liczba wątków: 23 Dwukrotnie próbowałem to przeczytać, ale za każdym razem odpadałem jakoś po 15tej stronie. film jednak prawdopodobnie obejrzę; ciekawi mnie o co tyle szumu było kilka lat temu. niestety, ten niebieski znaczek o którym wspomina Mental raczej nie nastraja mnie zbyt optymistycznie. Why are you firing wallnuts at me? 22-05-2009, 11:35 desjudi VIP Liczba postów: 7,123 Liczba wątków: 292 BezcelowyAlbatros napisał(a):W książce też byli w wieku Szyca i reszty ekipy? to kwestia najmniej istotna. Byli młodzi, dwadzieściakilka lat. Niektórzy starsi, niektórzy młodsi. Silny Szyc Robakoski wygląda dobrze. Małomiasteczkowy dres-klasyk. jarod, 3 razy podchodziłem, za czwartym chwyciło 8) "Pawia Królowej" próbowałem na razie 2 razy. Na daremno. Ale do czasu pewnie. Do Masłowskiej, jej stylu, trzeba znaleźć odpowiedni czas. 22-05-2009, 12:32 BezcelowyAlbatros Stały bywalec Liczba postów: 2,266 Liczba wątków: 34 No, powiem szczerze, że kreacja Szyca, a przynajmniej to, co widziałem w trailerach, jest dość sugestywna i... kurde, przeraża mnie ta postać, chociaż nic o niej nie wiem. :) 22-05-2009, 14:01 Jakuzzi Stały bywalec Liczba postów: 7,560 Liczba wątków: 50 Wlasnie obejrzalem zwiastun. Taka zenada, ze az boli. To mialo byc kurcze zabawne? 22-05-2009, 18:42 Mierzwiak Banned Liczba postów: 34,185 Liczba wątków: 77 Kiedyś bodajże w Neewsweeku zamieszczono fragment Wojny polsko-ruskiej. FRAGMENT. I ja tego fragmentu nie byłem w stanie doczytać do końca. Nie wiem więc o czym Masłowska pisze, ale zastanawiam się czy rzeczywiście trzeba uciekać się do takich środków wyrazu. Nie wiem, może merytorycznie jest to tak miałkie jak tylko się da i autorka próbuje to ukryć pod warstwą bełkotu. Whatever. Film zapowiada się na koszmar, jakoś nie jestem przekonany że - zgodnie z tym co można usłyszeć w reklamie tv - odmieni oblicze polskiego kina. 22-05-2009, 18:51 Donia Agata Stały bywalec Liczba postów: 1,440 Liczba wątków: 4 A ja trochę żałuję, że w filmie nie mógł zagrać Eryk Lubos, który miał propozycję roli Silnego, ale podobno nie mógł się jej podjąć ze względu na inne zobowiązania. Widziałam go w podobnej roli w sztuce P. Wojcieszka "Made in Poland" i byłam zachwycona. Mam nadzieję i to dużą, że Szyc też daje radę, ale mimo wszystko, żal, tym bardziej, że byłaby to okazja do wypromowania dla szerszej publiczności nazwiska aktora, który na to naprawdę zasługuje. Szyca już każdy zna, a niektórym to się nawet nim odbija. Dla porównania: Przy okazji, do Masłowskiej też podchodziłam na początku bardzo wrogo, nie mogłam się przemóc by przebrnąć więcej niż 10 stron. W końcu jakoś się udało, może dlatego, że zostałam też poniekąd do tego zmuszona. Udało się, żeby było jasne, przeczytać ponad połowę książki. Nie dałam rady więcej. To jest męcząca lektura, nikt mi nie powie, że łatwa, ale warto popróbować się z nią zmierzyć, choćby dla języka, jakim posluguje się Masłowska. A na film na pewno pójdę. Bo to młody i ambitny Żuławski, bo Maria Strzelecka i Bohosiewicz, bo to o dresie, a tego jeszcze w polskiej fabule nie było, bo to o Polsce w końcu, wolnej Polsce i mentalności Polaków, która tak prawdę mówiąc nie ulega wielkim zmianom, mimo przemianowania nazwy i ustroju naszej ojczyzny. 22-05-2009, 19:01 Artemis kimber henry Liczba postów: 6,015 Liczba wątków: 18 W Masłowską trzeba się wgryźć. To nie jest sensacja rzucona na koszyki przez Albatros. Tam nie ma, że wszedł, wyszedł, wszedł, myślnik, zdanie, myślnik, zdanie, kropka, wyszedł, wszedł. Tekst niewątpliwie posiada flow, ale jak ktoś takiej literatury - rytmicznej, bardzo na słuch - nie lubi, to trudno. Z ówczesnej fali młodych debiutów wolę wprawdzie Nahacza Osiem cztery, ale Wojna też fajna jest, chociaż według mnie za długa, w końcówce - przekombinowana. Uwaga: nie, to nie będzie komercjalna papa dla widzów Kochaj i tańcz. Znowu rozpychacie worek: wrzuciliście Lejdis do jednej siaty z Ja wam pokażę!, a teraz próbujecie to samo zrobić z Masłem. Beowulfowi się podobało, Senk zachwycony - podobno próba kina na maksa postmodernistycznego, a postmodernizm dla mas nie jest. Ja jestem wciąż sceptyczna, ale ciekawa. Donia - DON'T BLINK AND TURN LEFT. 22-05-2009, 19:05 Mental Ambasador białej rasy Liczba postów: 35,867 Liczba wątków: 364 Jakuzzi napisał(a):Wlasnie obejrzalem zwiastun. Taka zenada, ze az boli. To mialo byc kurcze zabawne? bosh... ten znowu malkontenci. jakuz, na miłość boską, przestań! nie widzisz, że tu powstaje polski fight club, prowokatorski i niegrzeczny, awangardowy i elitarny, zmontowany światowo, krejzi odlotowy, do lansu w tramwaju?:)Donia Agata napisał(a):To jest męcząca lektura, donia, wydajesz się spoko dziewucha, bo poleciłaś mi super dobry film z connie nielsen, ale mam propozycje: może zamiast używać rozmiękczających określeń, poniekąd nobilitujących pseudo-awangardowe, lignwistyczno-kakofoniczne popłuczyny takie jak wojna polsko-ruska, może zamiast rozcieńczać wszystko jak leci, nazwalibyśmy rzecz po imieniu? że to nie jest męczące, tylko zwyczajnie gówno warte i dlatego nikt normalny nie może tego skończyć? bo jak ktoś, dajmy na to, pierdzi na okrągło, nie myje się od miesiąca i beka ordynarnie przy posiłku, to nie mówię: "stary, to jest męczące", ale po prostu wychodzę, bo zbiera mi się na rzyganie. ja rozumiem, że współcześnie wartościowanie nie jest trendy, bo wszystko jest cool, super, trzeba się wgryzać w bełkot i delektować i ogólnie ale sorry, mnie nie nabierzesz na te bajery:) idiokracja to jednak mega proroczy i mądry film był. chyba założę o nim topic. 22-05-2009, 19:27 Artemis kimber henry Liczba postów: 6,015 Liczba wątków: 18 No zwiastun jest okropny, tym okropniejszy, na im większym ekranie się go ogląda:)Mental napisał(a):Donia Agata napisał(a):To jest męcząca lektura, donia, wydajesz się spoko dziewucha, bo poleciłaś mi super dobry film z connie nielsen Błagam, do Doni per dziewucho...:)Cytat:może zamiast rozcieńczać wszystko jak leci, nazwalibyśmy rzecz po imieniu? że to nie jest męczące, tylko zwyczajnie gówno warte i dlatego nikt normalny nie może tego skończyć? Ja skończyłam. Jestem nienormalna! Ale przyznam, że czytałam kawałkami. W ogóle to Wojna polsko-ruska powinna mieć nie więcej niż 50 stron. Dlatego od początku wolałam Nahacza: zapakował swój debiut w 90 stron, powiedział o co mu chodzi i cześć. Masło się roztopiło. Rozwlekło. Inna sprawa, że istnieje jakiś tam rodzaj męczarni, która jest intelektualnie pobudzająca. Ale fakt, to chyba inna męczarnia jest. DON'T BLINK AND TURN LEFT. 22-05-2009, 20:24 Jakuzzi Stały bywalec Liczba postów: 7,560 Liczba wątków: 50 Mental napisał(a):nie widzisz, że tu powstaje polski fight club, prowokatorski i niegrzeczny, awangardowy i elitarny, zmontowany światowo Wlasnie zaczalem sie zastanawiac, kiedy pojawia sie pierwsze opinie, ze film ma swietny montaz i efekty specjalne... jak na polskie kino. ;)Cytat:jak ktoś, dajmy na to, pierdzi na okrągło, nie myje się od miesiąca i beka ordynarnie przy posiłku, to nie mówię: "stary, to jest męczące", ale po prostu wychodzę, bo zbiera mi się na rzyganie :))Cytat:ja rozumiem, że współcześnie wartościowanie nie jest trendy, bo wszystko jest cool, super, trzeba się wgryzać w bełkot i delektować i ogólnie Mierzwiak napisał(a):Nie wiem, może merytorycznie jest to tak miałkie jak tylko się da i autorka próbuje to ukryć pod warstwą bełkotu W samo sedno. 22-05-2009, 20:43 Mental Ambasador białej rasy Liczba postów: 35,867 Liczba wątków: 364 Artemis napisał(a):Inna sprawa, że istnieje jakiś tam rodzaj męczarni, która jest intelektualnie pobudzająca. i taka męczarnia zwie się james joyce:) 22-05-2009, 21:07 Artemis kimber henry Liczba postów: 6,015 Liczba wątków: 18 Jung się już chyba zużył:). DON'T BLINK AND TURN LEFT. 22-05-2009, 21:10 Donia Agata Stały bywalec Liczba postów: 1,440 Liczba wątków: 4 Mental, "Wojna..." tak jak pisałam jest męcząca, nie dałam rady jej skończyć, bo w końcu ileż można o tym samym, ale cieszę się, że spróbowałam się z nią zmierzyć, choć z początku złorzeczyłam i zapierałam się rękamy i nogamy, nie zaliczam jej do ulubinych lektur, podejrzewam, że wypromowali (śledziłam to dokładnie) Masłowską Dunin i Świetlicki a później podzielili się z nią forsą za Nike (żart!) :), ale jak do tej pory nikt u nas nie napisał czegoś podobnego i takim językiem. Uważam, że gorszy jest Paw królowej, jeśli chodzi o prozę DM. I to, że poznałam się z tą ksiązką nie znaczy, że podziwiam świat w niej przedstawiony, który tak super malowniczo obrazujesz. A czy uważasz, że takich ludzi nie ma? Czy możemy udawać, że ich nie ma? Silny to nie jest typowy dres, o ile sobie przypominam skończył LO, gdyby na tym forum nie było moderacji, nie jeden taki Silny by nam się tu przedstawił. :) A Idiokracja mi się podbała. I chyba nawet jest o niej topik, albo był, więc śmiało, pisz. Ale to jest zupełnie inny kawałek, z innego kawałka świata. 22-05-2009, 21:22 Witam, W polskim internecie krąży kilka historii związanych z historią polskich alkoholi. Jedną z takich historii jest polsko-radziecka wojna o wódkę o której tekst jest np TUTAJ. Poniżej jeden z chyba pierwszych tekstów prasowych dotyczących tego konfliktu z gazety „Fakty i mity” nr 42 z 2008 r. Mój brat, kiedyś kupił tą gazetę, był tam ten artykuł i mi wyciął 🙂 Polsko-ruska wojna wódczana Znani dokumentaliści z Hollywood zamierzają nakręcić film o roli wódki w cywilizacji. Chodzi głównie o dwie cywilizacje: rosyjską i polską. Przy okazji wyjdzie na jaw jedna z wielkich tajemnic PRL: polskie władze bezczelnie stawiały się „Ruskim” w kwestii wódki. Na gwiazdę filmu zapowiada się już europoseł Ryszard Czarniecki, który zwrócił na siebie baczną uwagę świata podczas batalii o definicję wódy. Na forum Parlamentu Europejskiego jak lew bronił wódki jako destylatu ze zboża i ziemniaków przed zakusami świętokradczych wielbicieli sfermentowanych owoców. Pasja i błyskotliwość posła bardzo Amerykanów zauroczyła. Stwierdzili oni: „Urzekła nas jego wypowiedź w europarlamencie, gdzie pytał, czy Francuzi zgodziliby się na produkowanie szampana ze śliwek, a Brytyjczycy na wytwarzanie ginu z moreli. Chcemy, by powtórzył ją przed kamerą”. Za film odpowiada producent słynnych, demaskatorskich dokumentów Michaela Moor’a – Jim… Czarnecki. Nie ma tu kumoterstwa, bo zbieżność nazwisk jest przypadkowa. Jednak najciekawsze jest co innego. Otóż jednym z wątków amerykańskiego filmu jest ciekawy epizod stosunków polsko-radzieckich: u nas, niestety, prawie zupełnie nieznany. Chodzi o polsko-rosyjską „wojnę wódczaną”. Reklama prasowa z 1981 r. Popularne dziś w pewnych kręgach zaklęcie, jakoby PRL była zaledwie pokraczną kolonią ZSRR zaludnioną „przez płatnych zdrajców pachołków Rosji”, dowodzi po prostu nieuctwa. Z niedawno opublikowanych w Rosji stenogramów z polsko-radzieckich negocjacji w październiku 1956 roku wynika niezbicie, że ówczesne władze Polski radzieckim towarzyszom ani nie ufały, ani nie darzyły ich miłością. Gomułka i Ochab stawiali się Chuszczowowi wyjątkowo uparcie. Oczywiście ZSRR trzymał nas mocno w objęciach, więc jakieś większe przewały nie wchodziły w grę. Ale prawdą jest, że w wielu dziedzinach wysoko postawieni Polacy prowadzili krecią robotę, sabotaż i akcje pod ogólnym hasłem „dopieprzyć Ruskim”. Jedną z tych dziedzin był sport, a kolejną handel zagraniczny. Najbardziej zaś widowiskowym antyradzieckim sabotażem była „wojna wódczana”, jaką Polska prowadziła z ZSRR na arenie międzynarodowej w latach 1977-1982. Jesienią 1977 roku grupa największych zachodnioeuropejskich i amerykańskich producentów wódki rozpoczęła kampanię mającą na celu pozbawienie radzieckiego monopolu spirytusowego praw do używania nazwy towarowej „vodka”. Motywowano to tym, że w ZSRR produkcję wódki rozpoczęto dopiero po 26 sierpnia 1923 roku, kiedy to anulowano dekret prohibicyjny (najmniej przestrzegany dekret w historii ludzkości) z grudnia roku 1917. Tymczasem w USA i Europie wódkę zaczęto wytwarzać już w latach 1918-1921, gdy uruchomiono wytwórnie emigracyjne Piotra Smirnoffa i innych producentów z carskiej Rosji. Ten atak Ministerstwo Handlu Zagranicznego ZSRR odparowało dość łatwo: wskazując, że ów dekret Lenina podtrzymał jedynie prohibicyjne rozporządzenia rządów carskiego i Tymczasowego, zatem w istocie potwierdził ciągłość monopolu spirytusowego na terytorium Rosji. Ale wówczas pojawiło się poważniejsze zagrożenie, i to ze strony najmniej oczekiwanej – bratniej Polski. Mianowicie Polska wykorzystała sytuację i zwróciła się do Międzynarodowego Arbitrażu Handlowego z wnioskiem o odebranie ZSRR praw do posługiwania się nazwą towarową „vodka” i przyznanie wyłącznych praw do tej nazwy Polsce. Umotywowano to faktem wcześniejszego rozpoczęcia produkcji wódki na terytorium Polski, w rozumieniu terytorium państwowego byłego Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Radzieckiego niedźwiedzia początkowo zatkało, a zaraz potem odebrano to jako żart. Jednak precedensowe postępowanie mające na celu ustalenie dat rozpoczęcia produkcji innych słynnych rodzajów alkoholi i przyznanie ochrony marki i nazwy (jak głośne genewskie zwycięstwo prowincji Cognac dzięki cudem odnalezionemu kwitowi z roku 1334) wskazywały na powagę sytuacji. Na początku roku1978 arbitraż dał stronom czas na zebranie dowodów. Strona radziecka zamówiła ekspertyzę archiwów u równie znakomitego co ekscentrycznego historyka Williama Pochlobkina, autora pomnikowej „Historii herbaty”, wydanej w roku 1968. W Polsce konsekwentnie, a niesłusznie nazywanego „Pochlebkinem”. Pochlobkin ukończył swą analizę wiosną 1979 roku. Dowiódł w niej (choć jego ustalenia później krytykowano), że wytwarzanie tożsamego z wódką trunku „gorzałka” rozpoczęto w Polsce, na terytorium dzisiejszej Ukrainy, nie około roku 1550, jak twierdzili Polacy, ale 1540. Wykazał również, iż produkcję wódki na terytorium Państwa Moskiewskiego rozpoczęto znacznie wcześniej – mianowicie pomiędzy rokiem 1448 a 1478. Rosyjska wódka byłaby więc jednym z najstarszych trunków wysokoprocentowych: pierwsze wzmianki o ginie pochodzą z roku 1485, a o szkockiej whisky – z roku 1494. W roku 1982 na podstawie przedstawionych dowodów sąd arbitrażowy oddali pozew Polski, zaś pracę Pochlobkina w formie monografii wydano po rosyjsku w roku 1991, a rok później po angielsku w Londynie i Nowym Jorku. Jest to oczywista potwarz i smuta dla dzielnego narodu polskiego, aż dziw, że niewymieniana cięgiem z zaborami, łagrami i 17 września. Cała sprawa jest jednak, ogólnie rzecz biorąc, tajemnicza. Samego Pochlobkina zamordowano w do dziś niejasnych okolicznościach w roku 2000. Wiktor Jerofiejew napisał wówczas żartobliwie, że niechybnie stoją za tym Polacy, którym Pochlobkin odebrał wódczany prymat. Zabawne, że owi Polacy o ciekawym epizodzie swej historii dowiedzą się z filmu… amerykańskiego. Innymi słowy, trochę szkoda, że na historię PRL mają teraz monopol ludzie pokroju Bronisława Wildsteina i historyków z IPN, którzy tamten czas postrzegają wyłącznie jednokolorowo – jako „ciemną noc okupacji”. Mamy bowiem sytuację paradoksalną: za Polski Ludowej o scysjach z „bratnim” Związkiem Radzieckim mówić nie wypadało – oficjalna przyjaźń musiała być jak monolit. Teraz zaś podobnym monolitem musi być „czarna legenda” PRL. A był to kraj, wbrew opinii Wildsteina, barwny i dość niezależny. Wiele przykładów tej niezależności wciąż czeka na dociekliwych historyków. Ale IPN takiej pracy raczej nie wesprze. Magda Hartman Artykuł przedstawia mniej więcej tą historię w wersji jaka funkcjonuje w internecie, zawiera wiele błędów, ale pytanie podstawowe brzmi – ile z tego jest prawdą? Czy taki spór był naprawdę? Znalazłem nowe materiały, które rzucają trochę światła na tą historię – przedstawię je w kolejnym wpisie dotyczącym tego tematu. Plakat przedstawiony powyżej sugeruje, że coś na rzeczy było. Swoją drogą sam film, o którym mowa w powyższym artykule powstał i zamieszczam go poniżej. Pierwotnie była dostępna także wersja z polskim napisami, ale teraz już jej nie ma. Wyborowej film bardzo się spodobał i zamówiła filmiki zatytułowane „From Poland with love” z Ingmarem w roli głównej, które dostępne są tutaj TUTAJ. (704)

wojna polsko ruska gdzie jest feta