🍹 Smród Z Kurnika Sąsiada

Jeśli uważasz, że Twój kot uciekł z domu, możesz go znaleźć w lokalnym schronisku lub zadzwonić do lokalnego wydziału kontroli zwierząt. Istnieje wiele różnych powodów, dla których koty mogą się zgubić lub uciec z domu. Czasami koty po prostu rozpraszają się podczas gonitwy za gryzoniami i trafiają do kurnika sąsiada. Śmierdzi? Czujesz brzydki zapach, smród ze swojej lodówki? Jak pozbyć się smrodu z lodówki? Obejrzyj ten filmik a dowiesz się jak pozbyć się przykrego zapach 2 To że czujesz zapachy od sąsiadów, to są dwie możliwości. a) kanały wentylacyjne (między sobą) są nieszczelne - no to bieda, problem jest jak je doszczelnić? Można kombinować wsuwając kominem z góry wkłady kominowe z blachy stalowej lub z rur PCW - zostawiłbym tą przyjemność na później, gdy zawiedzie punkt b) b) kanały Uciążliwy pies sąsiada. Instrukcja „krok po kroku” w zakresie postępowania z uciążliwym psem sąsiada. Podstawy prawne: 1. art. 51 § 1 ustawy z dnia 20 maja 1971 r. Kodeks wykroczeń (Dz. U. z 2010 r. Nr 46, poz. 275 z*późniejszymi zmianami) zwanym dalej kw. „Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój Firma wytwarza z nich olej i naftę (CEZARY ASZKIEŁOWICZ) Ponad 160 skarg od firm i mieszkańców na drażniący smród. Do tego przekroczone normy benzenu o kilkaset procent. Zarząd portu i firmy działające na jego terenie mają dość sąsiada - spółki Euroeco Fuels Poland, która wytwarza olej ze zużytych opon. Poszkodowani Kiedy słyszę kobietę wypowiadającą zdanie zaczynające się od „bo facet powinien…” to wyczuwam od razu dużą szansę na to, że za chwilę w powietrzu uniesie się straszny smród jej głupoty, a w oczach zaświecą jej się dolary. I zazwyczaj tak to się kończy. Burmistrz, mając na uwadze uwarunkowania środowiska, jest gotów podjąć pozytywną decyzję. Chodzi o rozbudowę istniejącego już kurnika do chowu brojlerów położonego na terenie działki Sylwii Witczak - pisze w imieniu swoim oraz grupki najbliższych sąsiadów Łukasz Gac z Suchatówki. Kurnik w tym miejscu istnieje od 1974 roku. Wywóz obornika z kurnika 2015.Film trochę krótszy, zrobiony na luzie ale mam nadzieję że się spodoba :)Udział wzięli:Kubota M6040John Deere 6310Widemann 1490 Najgorszym przypadkiem jest zapach spalenizny (zwiastuje awarię silnika). Czasem odkurzacz musi jednak chwilę ostygnąć, być może za długo pracował. Inne powody to: brudna komora, filtr lub rura, a także zalegająca sierść i przepełniony worek. Jak widzisz, zdecydowaną większość tych problemów szybko usuniesz. Krematorium produkuje śmierdzący dym na całe SkorupyProtesty mieszkańców trwają od 2015 roku. Obecnie sprawa utknęła w Sądzie Najwyższym (od roku)Na kominie Kurnik na 30 tysięcy kur ma powstać we wsi Zajzdra, ledwie 100 metrów od domu państwa Roszczyków. Boją się, że zaleje ich fala smrodu. Skontaktowaliśmy się z zarządcą osiedla. Rozmawialiśmy z samym mieszkańcem. Dotarliśmy również do rodziny mężczyzny, zamieszkałej w Gminie Ciasna – wszyscy bezradnie rozkładają ręce. Samotny mężczyzna odrzuca pomoc i nie wpuszcza nikogo do mieszkania. Tymczasem smród odczuwalny jest w całym bloku. SbC2VV. Pytanie z dnia 05 września 2018 Sąsiad przy granicy z moją działką zrobił wybieg dla dom jest 7 m od tejże granicy z oknami w stronę wypuszcza kury nawet o 5 moich prośbach 3 dni wypuści o 8 a póżniej znowu 5 albo przed 6 jest jakiś zapis prawny regulujący takie rzeczy? Dzień dobry, jeżeli sąsiad zakłóca Pana korzystanie z nieruchomości, to może Pan żądać odszkodowanie. Jednakże jeżeli zamieszkuje Pan na terenach rolniczych, a wypuszczanie kur o 5 rano, to działanie standardowe, a nie złośliwe, to szanse są niewielkie. Wysłano podziękowanie do {[ success_thanks_name ]} {[ e ]} Czy uznajesz odpowiedź za pomocną? {[ total_votes ? getRating() : 0 ]}% uznało tę odpowiedź za pomocną ({[ total_votes ]} głosów) Podziękowałeś prawnikowi {[ e ]} Wysłaliśmy znajomemu Twoją rekomendację Dzień dobry, Należałoby zastanowić się czy działania Pana/Pani sąsiada mogą być oceniane, jako tzw. immisje (działanie właściciela nieruchomości na własnym gruncie, którego skutki odczuwalne są na gruncie sąsiedzkim) tj. czy i jakiego rodzaju uciążliwość stanowi dla Pana/Pani wybudowanie kurnika i wypuszczanie kur (np. wydawane przez nie odgłosy- hałas, brzydki zapach itp.). Jeśli działania sąsiada zostaną ocenione jako stanowiące immisje, przysługuje Panu/Pani roszczenie negatoryjne o zaniechane immisji. Wysłano podziękowanie do {[ success_thanks_name ]} {[ e ]} Czy uznajesz odpowiedź za pomocną? {[ total_votes ? getRating() : 0 ]}% uznało tę odpowiedź za pomocną ({[ total_votes ]} głosów) Podziękowałeś prawnikowi {[ e ]} Wysłaliśmy znajomemu Twoją rekomendację Chcę dodać odpowiedź Jeśli jesteś prawnikiem zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś. Nie znalazłeś wyżej odpowiedzi na swój problem? Mieszkańcy Głogowian Wrzosów boją się inwestycji, polegającej na budowie fermy dla ponad dwustu tysięcy sztuk drobiu. Obawiają się przede wszystkim przykrego zapachu. Tymczasem brak norm zapachowych sprawia, że trudno będzie powstrzymać budowęO sprawie po raz pierwszy pisaliśmy w styczniu. Mieszkańcy wsi, położonej pomiędzy Książem Wielkim a Kozłowem, dowiedzieli się wówczas o planach swojego sąsiada. Mowa była najpierw o dwóch kurnikach dla 45 tys. sztuk drobiu każdy, a potem jeszcze o trzech kolejnych takie samej wielkości. Wtedy po raz pierwszy zebrali podpisy pod protestem. Argumentowali, że przy tak ogromnej hodowli życie na wsi stanie się uciążliwe głównie z powodu przykrych zapachów. - Nie ma nic gorszego niż kurnik w sąsiedztwie - nie ukrywał też wójt Książa Wielkiego Marek Szopa. Dodał jednak wtedy, że swoją decyzję w kwestii wydania inwestorowi decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu uzależnia od stanowiska Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska oraz Powiatowego Inspektora Sanitarnego. I w międzyczasie obie instytucje wydały swoje opinie i obie są korzystne dla dyrektor ochrony środowiska w Krakowie Rafał Rostecki w swoim piśmie zawarł blisko 30 warunków, jakie należy spełnić podczas budowy fermy i podczas jej funkcjonowania. Dotyczą one zarówno samych budynków, jak też procesu hodowli, karmienia i transportu ptaków, pozbywania się obornika itp. Konkluzja jest taka, że jeżeli wszystkie one zostaną spełnione, inwestycja nie powinna mieć negatywnego wpływu na środowisko. W piśmie podkreślono, że planowana ferma jest położona w odległości 220 metrów od najbliższych zabudowań (nie licząc domu jej właściciela).W podobnym duchu wypowiadał się również w styczniu w rozmowie z reporterem Dziennika Polskiego Adama Madejski, który stara się o budowę fermy. Podkreślał, że będzie ona spełniała wszelkie wymagane normy i dziwi się protestowi sąsiadów, bo na wsi wiele osób prowadzi własne hodowle zwierząt, a na niektórych obejściach są jeszcze zbiorniki na środowej sesji w Książu Wielkim Grażyna Jurkowska w imieniu swoim i sąsiadów powątpiewała jednak, czy przyszła ferma będzie rzeczywiście prowadzona zgodnie z wszelkimi standardami. Zwróciła uwagę, że sąsiad w tej chwili hoduje kilka tysięcy gęsi i już to powoduje przykre konsekwencje, zwłaszcza w postaci przykrego zapachu. - Często w domu nie da się otworzyć okna. Smród jest taki, że nie można wytrzymać - przekonują autorzy protestu. Na kwestie „zapachowe” zwrócił uwagę w swojej opinii na temat inwestycji Florian Kącki, powiatowy inspektor sanitarny w Miechowie. Napisał, że produkcja drobiu na masową skalę może być przyczyną emisji do środowiska dużej ilości gazów, co może być przyczyną dyskomfortu a równocześnie prowadzić do „konfliktów społecznych”. Problem w tym, że „Obecnie brak jest uregulowań prawnych ściśle związanych z problemem uciążliwości zapachowej” - napisał. Inspektor Kącki wydał co prawda opinię dla inwestora korzystną, zastrzegł jednak, że na etapie wydawania decyzji o pozwoleniu na budowę należałoby rozważyć ponowną ocenę oddziaływania inwestycji na środowisko, aby sprawdzić, czy wymogi wymienione w decyzji środowiskowej zostały przez inwestora ruch leży po stronie gminy. Wójt Marek Szopa na środowej sesji zapowiedział, że będzie się konsultował z radcą prawnym, ale nie kryje, że trudno będzie wydania „wuzetki” odmówić. I nie tylko dlatego, że opinie służb ochrony środowiska i sanitarnych wskazują, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. - Podejrzewam, że nie znajdziemy furtki, aby spełnić oczekiwania mieszkańców wsi. Jestem pesymistą, bo pan Madejski stara się o budowę fermy od kilku lat. Ponieważ wcześniej jego zamierzenia zostały zablokowane przez sąsiadów, teraz odciął się od nich, dzieląc własne działki. W tej sytuacji sąsiedzi przestali być stroną postępowania i nie wiem, czy w tej sytuacji sąd wziąłby w ogóle ich głos pod uwagę. Z kolei, gdybym ja odmówił wydania wuzetki, mogłoby się to skończyć koniecznością wypłaty odszkodowania przez gminę - mówi. Tu są tylko trzy budzące sympatię kury - w hodowli miałoby ich być 250 tysięcy... Fot. Aleksander GąciarzGłogowiany Wrzosy. Mieszkańcy wsi protestują przeciwko budowie kurzej fermy, na której miałoby przebywać ćwierć miliona sztuk drobiu. Obawiają się, że towarzyszący tak gigantycznej hodowli smród nie pozwoli na normalne życie w jej Jurkowska o całej sprawie dowiedziała się telefonicznie. - Dostałam informację, że w Urzędzie Gminy w Książu Wielkim wisi ogłoszenie, mówiące o zamiarze budowy fermy. Nigdzie indziej takiego ogłoszenia nie było. Dopiero po jakimś czasie i po długich poszukiwaniach odnaleźliśmy je też w internecie - nie będzie można otworzyćW urzędzie dowiedziała się, że ferma miałaby się docelowo składać z pięciu kurników. W każdym z nich mogłoby jednorazowo przebywać około 45 tysięcy kurczaków. Ponieważ ferma miałaby powstać na działce położonej kilkadziesiąt metrów od jej domu, postanowiła działać. Wspólnie z jednym z sąsiadów przygotowała protest, pod którym zebrała ponad 30 podpisów mieszkańców, z reguły swoich najbliższych sąsiadów. - Tych podpisów mogłoby być więcej, bo nikt nie odmawiał. Poszliśmy jednak tylko do tych najbardziej zainteresowanych, mieszkających najbliżej - protestu nie kryją, że bardzo obawiają się perspektywy życia w pobliżu kurzej fermy. - Ten pan hoduje sezonowo kilka tysięcy gęsi. Już taka ilość bywa uciążliwa. Zdarza się, że gdy wyjdą na wybieg, a wiatr zawieje od strony jego gospodarstwa, to mocno śmierdzi. Nikt jednak nie protestuje, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to jest gospodarstwo rolne, a każdy musi z czegoś żyć. Ale w przypadku planowanej inwestycji przeraża nas jej skala. Przy takiej ilości ptaków okna w promieniu kilku kilometrów nie będzie można otworzyć - bo wcześniej nikt nie protestowałOsobą, która zamierza budować fermę jest Adam Madejski. W rozmowie z reporterem Dziennika Polskiego mówi, że jest zaskoczony protestem sąsiadów. - Starania o budowę dwóch pierwszych kurników podjąłem już jakiś czas temu i nikt wówczas nie protestował. Mam ważne pozwolenie na ich budowę - tłumaczy. Dodaje, że teraz też żaden z sąsiadów nie przyszedł do niego bezpośrednio, by wyrazić swoje zdanie na ten temat. Zapewnia też, że o złożonym proteście nic wcześniej nie wiedział. - Ja z żadnym z sąsiadów nie miałem i nie mam zatargu - protestu z kolei twierdzą, że ich sąsiad z nikim swoich planów nie konsultuje. Nie reaguje też na zgłaszane uwagi. - W przeszłości magazynował na swojej działce osady z oczyszczalni ścieków, które też śmierdziały. Dopiero gdy więcej osób zaczęło mu zwracać uwagę, wywiózł to i przyorał. On ciągle ma jakieś nowe pomysły - wsi hodowla zwierząt to normalna sprawa...W opinii właściciela gospodarstwa obawy sąsiadów o uciążliwość jego fermy są nieuzasadnione. Przypomina, że w Głogowianach wiele osób hoduje bydło i trzodę chlewną, a nikt nie narzeka na związane z tym zapachy. Na wsi jest to bowiem normalna sprawa. Jeszcze nie tak dawna zwyczajna była sytucja, że obok domu znajdował się obornik. Uważa, że jego ferma nie będzie miała większego wpływu na otoczenie, niż inne okoliczne hodowle. Dodaje też, że ferma, która ma powstać, będzie musiała spełnić normy stawiane przez Sanepid i inspekcję weterynaryjną. - Przecież ja tu ciągle mam kontrole - gminy Książ Wielki Marek Szopa powiedział nam, że swoje stanowisko w sprawie fermy uzależnia od tego, jak na pomysł będą się zapatrywały służby sanitarne i ochrony środowiska. - Jako urzędnik muszę postępować zgodnie z przepisami. A to oznacza, że jeżeli właściwe służby ocenią, iż inwestor spełnił wszelkie stawiane przy tego typu inwestycjach warunki, ja nie będę mógł jej zablokować -tłumaczy. Zaznacza przy tym, że sprawa jest o tyle trudna do oceny, iż dotyczy zapachów. A jak na razie nie istnieją żadne normy, które określałyby, od którego momentu należy je uznać za szkodliwe, a jakie są dopuszczalne. Wójt Szopa jednak dodaje, że jako mieszkaniec gminy nie dziwi się protestom. - Nie ma nic gorszego niż kurnik w sąsiedztwie. Przy takiej ilości ptaków zapachy będą odczuwalne w odległości kilku kilometrów. Dlatego gdybym sam tam mieszkał, pewnie też bym protestował - nam powiedział Adam Madejski, wybudowanie pierwszych dwóch kurników, które mają tworzyć fermę, jest realne w ciągu najbliższych dwóch lat. - Na pewno ze swoich zamiarów nie zrezygnuję. Poniosłem już w związku z tym duże koszty na opracowanie dokumentacji, wykonanie uzgodnień itp. - mówi. Nie zaprzecza też, gdy pytamy, czy ma już odbiorcę na wyhodowane przez siebie Głogowian wierzą z kolei, że do powstania fermy nie dojdzie. - Tu jest teren gęsto zabudowany, jest sporo małych dzieci. Zaprotestowaliśmy od razu, żeby ktoś potem nie zarzucił nam, że czegoś zaniedbaliśmy. Liczymy, że ktoś weźmie nasze zdanie pod uwagę - mają nadzieję. Cztery kurniki mają pomieścić ponad 230 tys. sztuk brojlerów. – Nasza działka jest najbliżej planowej fermy, bo tylko 65 metrów – mówi Małgorzata Wiącek z Bukowic. – Ale tak naprawdę oddziaływanie takiej przemysłowej fermy rozciąga się też na pobliskie wsie – zaznacza. Pod swoim protestem mieszkańcy zebrali w gminie aż tysiąc podpisów. Boją się nie tylko uciążliwego odoru. – To już nie będzie „wsi spokojna, wsi wesoła”. Taka ferma oznacza zanieczyszczenie powietrza i wód, przenawożenie gleby. W takim sąsiedztwie ceny nieruchomości i gruntów spadają nawet o 50 proc. – obawia się pani Małgorzata. Jej zdaniem, ważne jest, aby zatrzymać taką inwestycję już teraz. – Bo w przeciwnym razie, będą powstawać kolejne – tłumaczy. Ewa Kulińska, przewodnicząca rady gminy Leśna Podlaska tez jest przekonana, że ferma drobiu nic dobrego gminie nie przyniesie. – Tiry będą nam niszczyły drogi. A zatrudnienia dla mieszkańców nie będzie, bo inwestor planuje tylko cztery osoby do obsługi – mówi Kulińska. – Do gminy nie przybędzie też zbyt wiele podatku, bo taka inwestycja jest opodatkowana taka samo jak gospodarstwo rolnika z jedną kurą na podwórku – podkreślają przeciwnicy inwestycji. Inwestor zapewnia, że chce zastosować najnowocześniejsze technologie. – Podejrzewam, że zanim dojdzie do inwestycji, to miną dwa lata i technologia pójdzie do przodu – przekonuje Janusz Hoduń, rolnik z miejscowości Bukowice Kolonia, który chce postawić fermę. – Odwiedzałem takie kurniki i nie zauważyłem uciążliwości środowiskowych ani zapachowych. Poza tym, planuję produkcję nie na słomie, tylko na pelecie, który pochłania wiele zapachów – podkreśla. Kurniki mają być długie na 150 metrów i szerokie na 20 metrów. – Działka leży przy drodze gminnej. Jeżeli będzie ona niszczona, to będę na bieżąco partycypował w kosztach naprawy – zapewnia.– Jestem rolnikiem i chcę prowadzić działalność typowo rolniczą – podkreśla Hoduń. Wójt gminy nie wydał jeszcze decyzji środowiskowej, bo nie wpłynęły do niego wszystkie opinie. Jedynie Urząd Marszałkowski wypowiedział się negatywnie. – Trudno mi jako wójtowi wypowiadać się w tej sprawie na tym etapie, bo wszystko, co bym powiedział może działać na korzyść lub niekorzyść którejś ze stron – podkreśla wójt Paweł Kazimierski. – Ale w mojej ocenie gmina Leśna Podlaska, przy tej gęstości zaludnienia i specyfice, nie jest najlepszym miejscem do inwestowania w fermy drobiu czy innych zwierząt – przyznaje Kazimierski. Zapowiada, że po zebraniu opinii od RDOŚ, sanepidu i Wód Polskich, zanim zostanie wydana tzw. decyzja środowiskowa, gmina przeprowadzi konsultacje społeczne. Ferma na blisko 600 tys. kur planowana jest również w miejscowości Kamieniczne (gm. Biała Podlaska). Tam mieszkańcy również protestowali, ale w sierpniu władze gminy wydały inwestycji decyzję środowiskową ( z uwagi na to, że wszystkie opinie instytucji były pozytywne). Mieszkańcy Krzyża nie chcą, aby koło ich domów znów działała ferma. Domagają się rozbiórki kurnika Paweł ChwałLudzie zakupili działki, bo byli pewni, że ferma jest nieczynna. Nowy właściciel wznawia chów kur. Mieszkańcy boją się smrodu i problemów ze zdrowiem. Twierdzą, że to miasto ich Alicja przez 10 lat odkładała pieniądze na własny dom. Kupiła niewielką działkę w wymarzonym - jak jej się wydawało miejscu, uzyskała wszystkie niezbędne pozwolenia i zaczęła już zwozić na nią materiał. Marzenia o domu...Z budową miała ruszyć dwa tygodnie temu. Ekipa była już zamówiona, a ona pełna optymizmu i wiary w to, że wreszcie zrealizuje swoje marzenie. Projekt przyszłego domu wybrali wspólnie - całą rodziną. Marzenia o własnym domu prysły w jednej chwili jak bańka mydlana, kiedy okazało się, że stojącą niespełna 100 m od jej posesji halę odkupił nowy właściciel i przystępuje do odtworzenia w niej fermy Kiedy starałam się o pozwolenia na budowę w mieście przedstawili mi mapy, na których jednoznacznie napisane było, że ferma jest nieczynna. Gdybym wiedziała, że ktoś kiedyś znowu będzie chciał tutaj chować kury to w życiu nie kupiłabym po sąsiedzku działki - twierdzi załamana kobieta. W podobnej sytuacji jest wiele innych osób, które - tak jak ona, kupiły lub przejęły po rodzicach działki w rejonie ulic: Kalinowej i Wiśniowej w Krzyżu. - Pamiętam, jak byłem dzieckiem, gdy tata próbował coś uprawiać na tej działce. Nie dało się. W obszarze kilku metrów od fermy wszystko było wypalone przez opary wydobywające się ze środka, a smród kurzych odchodów rozchodził się po całej okolicy - twierdzi Sylwester Witkiewicz, którego posesja bezpośrednio sąsiaduje z halą. Też myślał, by budować się tu w przyszłości, bo miejsce jest urocze, ale w sytuacji, kiedy ferma znowu będzie działać, to irracjonalne. Prawo nie zabraniaLudzie, którzy mieszkają w okolicy przekonują, że ferma co najmniej od kilku lat była nieczynna. Byli pewni, że wkrótce zostanie rozebrana, bo budynek jest w fatalnym stanie. W nowym planie zagospodarowania przestrzennego dla tej części Tarnowa, który najprawdopodobniej w czerwcu zostanie przyjęty przez radnych, ta część Krzyża przeznaczona jest pod budowę domków jednorodzinnych i tereny rekreacyjne. - Miasto, z jednej strony zachęca ludzi do kupowania tutaj działek i osiedlania się, a z drugiej funduje im środku osiedla fermę kurzą, wydając zgodę na jej ponowne uruchomienie. To niezrozumiała sytuacja - dziwi się Grażyna Barwacz, radna miejska z Krzyża. Do Rady Miejskiej i prezydenta Tarnowa trafił już protest mieszkańców dzielnicy przeciw fermie. Podpisało się pod nim 126 osób. - Czy dla dobra jednego przedsiębiorcy warto poświęcać dobro ogółu? - pytają podpisani w nim ludzie. W Wydziale Ochrony Środowiska magistratu tłumaczą, że nie mogli nic zrobić, aby zablokować inwestycję. Hodowla kur metodą ściółkową w liczbie poniżej 10 tysięcy sztuk nie wymaga bowiem żadnych decyzji WOŚ, w tym decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach realizacji przedsięwzięcia. Do Wydziału Planowania Przestrzennego i Budownictwa nikt wprawdzie o zgodę na ponowne zapełnienie się hali kurami nie występował, ale - jak mówią urzędnicy - zgodnie z ustawą, taka zgoda nie była wymagana. Nowy właściciel fermy dziwi się protestom mieszkańców. - Chów kur odbywa się tutaj od dobrych 40 lat. Budynek nie jest mały i każdy, kto kupił po sąsiedzku działkę nie może tłumaczyć się tym, że nie wiedział o jej istnieniu - twierdzi Mariusz Malec. Uspokaja sąsiadów, że zamontuje nowe okna w budynku i specjalne wywietrzniki, które mają ograniczyć uciążliwości zapachowe związane z prowadzoną działalnością. - Hodowla kur wiąże się z niedogodnościami. Smrodu całkowicie nie da się wyeliminować - przyznaje Beata Rząsa-Janas z powiatowego inspektoratu weterynarii w Tarnowie. Przyznaje, że przez ostatnich kilka lat służby weterynaryjne fermy nie kontrolowały, gdyż ta przechodziła zmiany właścicielskie. W ten sposób odpowiada na słowa mieszkańców, którzy twierdzą, że ferma od kilku lat była zamknięta i jej obecny rozruch to tak naprawdę uruchamianie jej na nowo, co kłóci się z założeniami planu zagospodarowania przestrzennego. - Nie jestem w stanie stwierdzić, czy była ona nieczynna czy tylko jej działalność była mocno ograniczona. Każdy, kto jest ubezpieczony w KRUS może mieć koło domu do 250 kur i nie musie tego zgłaszać służbom weterynaryjnym - mówi.

smród z kurnika sąsiada