🐄 Fala Zaginięć W Polsce

Tymczasem, historia polskiej kryminologii w zakresie zaginięć ujawnia przed nami przerażające statystyki. O ile zdarza się, że pojedyncze osoby giną w niewyjaśnionych okolicznościach, tak zaginięcie CAŁEJ, trzypokoleniowej rodziny to w Polsce nie lada precedens. 2 lipca, 2021. Wakacje, czas wyczekiwany przez dzieci i młodzież, mają swoją ciemną stronę. W tym czasie znacząco wzrasta liczba zaginięć wśród nieletnich. Według policyjnych statystyk, każdego roku w okresie wakacyjnym zgłaszanych jest ponad 2000 zaginięć osób małoletnich. Spośród nich zdecydowanie największą grupę Fala rozwodów w Polsce — przybyło 800 tys. rozwodników. Zupełnie inaczej ma się sytuacja w przypadku rozwodników. Przybyło ich w ciągu tych 10 lat ponad 0,8 mln. Ogólna liczba rozwodników wzrosła aż o 49,9%! Oznacza to, że liczba rozwodników jest obecnie jedynie 7-krotnie mniejsza od liczby osób w małżeństwie. Jak wyglądały poprzednie fale w Polsce? Piąta fala w Polsce będzie (już jest) najgwałtowniejsza ze wszystkich, ale być może będzie też najkrótsza. Druga fala pandemii (jesień 2020 r.) w Polsce trwała pięć miesięcy - od września do stycznia. Trzecia (początek roku 2021 4.) rozpoczęła się trzy miesiące po szczycie drugiej. W dalszej części artykułu: dowiesz się na czym polega gra "Wyzwanie 48 godzin" przeczytasz, co na temat zaginięć mówi podlaska policja; poznasz komentarz Agaty Niemczynowicz, terapeutki dzieci i młodzieży; dowiesz się, jakie jeszcze niebezpieczne gry były modne wsród nastolatków WPHUB. Mateusz Domański |. 02.10.2020 13:12. Epidemia zaginięć. Wszystko działo się w tym samym regionie. 17. O Iwonie Wieczorek i jej tajemniczym zniknięciu słyszał już chyba każdy. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że w podobnie dziwnych okolicznościach zniknęły Iza Strzałkowska i Emilia Bendik. WPHUB. 25.11.2022 14:54. 5-osobowa rodzina przepadła. To jedno z najgłośniejszych zaginięć w Polsce. 19. W 2003 roku doszło do zdarzenia, którym żyła cała Polska. Nagłe zaginięcie pięcioosobowej rodziny Bogdańskich nadal nie jest wyjaśnione. Choć służby mają kilka teorii, nie ma wystarczających dowodów na żadną z nich. IR. 14-01-2022 06:52. Ferie 2022. Małopolska policja zapowiada wzmożone kontrole. Już od piątku, 14 stycznia policja z Małopolski będzie prowadziła intensywne działania prewencyjne w związku z rozpoczynającymi się feriami. Działania te potrwają do końca przerwy zimowej, czyli do 27 lutego. Wszystko to ze względu na wyjątkową 25 kwietnia to Międzynarodowy Dzień Dziecka Zaginionego. 💙Z tej okazji do rozmowy o tematyce zaginięć dzieci w Polsce zaprosiliśmy Panią Izabelę Jezierską - Policja odpowiada na pytania – zaginięcia osób w Polsce. ZPL2021. 14 lipca, 2021. Pytanie Na oficjalnej stronie internetowej policji opublikowano krótką notatkę na temat zaginięć osób w Polsce. W niej znajdują się odpowiedzi na najważniejsze pytania, które często zadajecie nam w komentarzach. Mamy nadzieję, że dowiecie się Policja odpowiada na pytania – zaginięcia osób w Polsce. Pytanie Na oficjalnej stronie internetowej policji opublikowano krótką notatkę na temat zaginięć osób w Polsce. W niej znajdują się odpowiedzi na najważniejsze pytania, które często zadajecie nam w komentarzach. Mamy nadzieję, że dowiecie się czegoś nowego! Wśród najczęstszych przyczyn zaginięć osób w wieku senioralnym wybieranych przez policjantów z katalogu dostępnego w Krajowym Systemie Informacyjnym Policji 4 - KSIP - (głównie na podstawie relacji osoby zgłaszającej), wymienić należy chorobę psychiczną, oddalenie z DPS / ze szpitala, świadome zerwanie ze środowiskiem, nieporozumienia rodzinne, samobójstwo i nieszczęśliwy 0Rh9. W ciągu ostatnich kilkunastu dni za zaginionych uznano kilku mieszkańców powiatu tczewskiego. Najpierw zaginął 21-letni Damian, którego zwłoki odnaleziono na strychu. Następnie zaginął 18-latek z Rukosina oraz 27-latka z Czarlina - oboje na szczęście szybko zostali odnalezieni. Kilka dni temu zaginęli kolejni dwa tczewianie (53- oraz 14 – latek). Z jakich powodów z dnia na dzień ludzie nagle znikają?Obecnie tczewska policja poszukuje pięciu osób zaginionych, w tym trzech od wielu lat. W bieżącym roku miała do tej pory zgłoszenia o 15 osobach zaginionych. Spośród tych zgłoszeń obecnie szuka jednej. – Na szczęście zdecydowana większość osób zaginionych (ok. 90-95%) odnajduje się w ciągu kilku, najwyżej kilkunastu dni – mówi Dariusz Górski, rzecznik tczewskiej policji. - Nieraz bywa, że jeszcze szybciej. Tylko nieliczne osoby są długotrwale zaginione. Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej! Uwaga! Ta strona zawiera treści przeznaczone tylko dla dorosłych Jeśli nie masz 18 lat, nie powinieneś jej oglądać Data utworzenia: 14 sierpnia 2011, 18:19. Lato to okres, w którym wzrasta liczba zaginięć. Być może dlatego w sieci aż huczy od komentarzy na temat porwań na narządy. Wystarczy zresztą wpisać w google hasło "porwania dla narządów", a dostaniemy całą litanię przeróżnych publikacji na ten temat, w tym odnośnik do tekstu o porwaniu młodej łodzianki przez ukraiński gang. Podobno dziewczyna miała być pocięta na organy! Porywają Polaków na organy! Prawda czy mit? Foto: Fakt_redakcja_zrodlo W sieci wciąż przybywa komentarzy na temat rzekomych porwań na narządy. "Niestety dołączę z równie okropną opowieścią z Krakowa. W jednej z krakowskich galerii rodzicom zaginęło kilkuletnie dziecko. Rodzice znaleźli je po dość krótkim czasie w toalecie z już ogoloną do połowy głową. Było to ewidentnie zrobione po tok by jak najszybciej zmienić dziecku wygląd. Ostatnio wyczytałam, że Polska jest krajem w Europie, w którym ginie bez śladu najwięcej dzieci. Uważajcie na dzieci"- ostrzega "Weroniczka" na forum w wątku poświęconym "porwaniom dla narządów".Jej historia to żadna nowość. Funkcjonuje ona od kilku lat w różnych rejonach kraju, z tym że krakowska galeria zmienia się w warszawską Arkadię czy łódzką Manufakturę. Wygląda na to, że to jeden z wielu miejskich charakter ma jednak historia opisana przez "Dziennik Łódzki", który dotarł do 20-letniej studentki. Ponad dwa lata temu pod koniec listopada dziewczyna miała zostać porwana w centrum Łodzi przez ukraiński gang. Anna twierdzi, że zgarnięto ją z ulicy. Najpierw zamroczono uderzeniem w głowę. Po ocknięciu leżała na jakimś łóżku w samym staniku. - Bluzkę miałam zdjętą, wszystko widziałam jak przez mgłę - opowiada. - Wokół brzucha i nerek zaznaczono jakieś czarne kreski. Na rękach były ślady po zastrzykach. Podano mi coś i znów straciłam przytomność - opowiada studentka w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim".Dziewczyna dodaje, że została wypuszczona przez porywaczy po kilku dniach. Do dziś nie wie, czy była wcześniej obserwowana. - Może uratowało mnie to, że jako dziecko poważnie chorowałam na zapalenie nerek. Być może dlatego mnie wypuścili - podkreśla.>>>>>Zabił Polaka na organy?! Wstrząsająca zbrodnia Co ciekawe, łódzka policja nigdy nie dostała informacji o tym porwaniu. - Sytuacja opisana w tym tekście nie znalazła żadnego potwierdzenia w postępowaniach prowadzonych przez policję - mówi nam podinspektor Joanna Kącka, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi. Policjanci nigdy nie mieli kontaktu z Anną, a dziennikarka, która z nią rozmawiała, nie ujawniła jej po Krakowie krążą plotki o działającym tam gangu porywającym Polaków na narządy. Plotka narodziła się po serii tajemniczych zaginięć w tym mieście. Policja nie wie, jakie są ich kulisy. Nie ma jednak najmniejszych przesłanek, by wierzyć w to, że za tym zaginięciami stoi jedna osoba lub gang porywaczy.>>>>>Tajemnicze zaginięcia z Krakowa. Policja: Podobieństwo przypadkowe /2 Porywają Polaków na organy! Prawda czy mit? Fakt_redakcja_zrodlo /2 Porywają Polaków na organy! Prawda czy mit? Fakt_redakcja_zrodlo Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: Z roku na rok w Polsce znika coraz więcej ludzi w sile wieku. Uciekają przed konfliktami w rodzinie, niespłaconym kredytem lub doznają załamania nerwowego. 31-letnia Joanna Kałabun, ciemna blondynka ubrana w granatową kurtkę z paskiem, szarą czapkę, rękawiczki z błyszczącą ozdobą, czarne legginsy i buty trapery, około południa wyszła z mężem na spacer po parku. To ostatni raz, kiedy monitoring na osiedlu w Siedlcach zarejestrował małżeństwo razem. Była sobota, 13 grudnia 2014 r. Gdy wracali o godzinie 16, Joanna podobno postanowiła wstąpić do galerii handlowej, aby kupić upatrzone wcześniej buty. Rozstała się z mężem przed bramą osiedla i jak zeznaje małżonek, dalej już sama poszła w stronę sklepu. Bez dokumentów, bez telefonu, z gotówką w kieszeni. Pewne jest, że do galerii nie dotarła. Do dziś nie wróciła. Zniknęła. Nie ma świadków, nie ma jej na nagraniach monitoringu. Gdy piszemy ten tekst, o losach Joanny wciąż nic nie wiadomo. SKUTECZNOŚĆ 115 PROC. Policja prowadząca poszukiwania nie wyklucza żadnego scenariusza, zwłaszcza że tylko mąż może potwierdzić przebieg sobotnich wydarzeń. – Biorę pod uwagę dwie możliwości. Albo oddaliła się pod przymusem, padła ofiarą przestępczego aktu, albo doznała tak silnego załamania nerwowego, że nie wytrzymała emocji. Dlatego zniknęła – przypuszcza Sylwia Bujak, młodsza siostra zaginionej. Bez względu na scenariusz rodzina jest świadoma, że Joanna może się znajdować w złym stanie fizycznym i psychicznym i bardzo potrzebuje pomocy. – Zawsze prowadziła stabilny tryb życia. To typ domatora. Kocha męża, z którym jest od dziesięciu lat, lubi pracę w ogródku i krawieckie robótki – opowiada Sylwia Bujak. I zwierza się z własnych emocji. – W dzień nadzieja jest silna. Skupiam się na działaniu. Rodzina, przyjaciele, ale też obcy ludzie pomagają rozwieszać plakaty, przeczesywać teren, obszukiwać okoliczne piwnice i strychy. Sprawdzać wszystkie szpitale, przytułki. Ale każdej nocy umiera we mnie kawałek serca. Za pośrednictwem mediów rodzina apeluje do zaginionej: „Jeżeli usłyszysz/przeczytasz nasz apel, to proszę, daj tylko znać, że żyjesz. Każda, nawet najgorsza wiadomość jest lepsza od niepewności. Rodzina zrozumie, jeżeli odeszłaś z własnej woli, ale chce jedynie wiedzieć, że jesteś bezpieczna i zdrowa”. Bartosz Weremczuk, detektyw z Agencji Detektywistycznej Lampart koordynującej poszukiwania Joanny, zauważa, że coraz częściej w niewyjaśnionych okolicznościach giną młodzi dorośli. – Prowadzą zwykłe, stabilne życie. Mają rodziny, dzieci, na pozór wszystko jest w porządku. Ale niekiedy mają też niepłacony kredyt, problemy w małżeństwie, ukrywają jakieś rodzinne tajemnice albo stracili pracę – tłumaczy detektyw. Według policyjnych statystyk w zeszłym roku zgłoszono w Polsce prawie 21 tys. osób zaginionych. To jak dotąd niechlubny rekord. W 2013 r. było ich nieco ponad 19 tys., w 2012 r. prawie 2 tys. mniej. W latach wcześniejszych liczba zaginionych nie przekraczała 15 tys. Wtedy najczęściej ginęły osoby starsze, chore psychicznie, z nałogami oraz nieletni, którzy w okresie buntu chcieli pokazać swój sprzeciw, uciekając z domu. Obecnie wciąż największą grupę zaginionych stanowią nieletni (14-17 lat), ale w zeszłym roku odnotowano już ponad 4 tys. zaginięć osób w wieku 26-40 lat. Nikt nie prowadzi obliczeń, ile osób znajduje się żywych, a ile martwych. Wiadomo za to, że w zeszłym roku odnaleziono ponad 21 tys. osób lub zwłok. Skuteczność policji w poszukiwaniu osób zaginionych wyniosła 115 proc., czyli więcej spraw zostało zakończonych niż wszczętych, bo odnajdują się też osoby zaginione przed laty. Jak informuje policja, najczęstszą przyczyną zaginięć, oprócz ucieczek osób małoletnich, są nieporozumienia rodzinne, choroby psychiczne, samobójstwa oraz – coraz częściej – świadome zerwanie kontaktu ze środowiskiem. – Żyjemy w ciągłym biegu. Wiele osób nie wytrzymuje codziennego stresu. Dlatego postanawia zerwać z dotychczasowym życiem, zacząć wszystko od nowa, gdzie indziej. Odkąd jesteśmy w Unii Europejskiej, łatwiej jest rozpocząć życie w innym kraju. Dlatego rośnie odsetek osób zaginionych za granicą – wyjaśnia insp. Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy KGP w Warszawie. Komisarz Grzegorz Prusak, zarządzający Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych Komendy Głównej Policji, przyznaje, że wiele zaginięć wynika z przyczyn społecznych. – Problemy rodzinne, niespłacony kredyt. To wszystko generuje chęć ucieczki od dotychczasowego życia – mówi. Przyznaje, że takie wydarzenia jak niedawna destabilizacja kursu franka szwajcarskiego są groźne. Mogą nieść za sobą falę samobójstw. No i zaginięć. BANKRUCTWO NA AUTOSTRADZIE Tomasz F., 42-latek z okolic Warszawy, postanowił rzucić wszystko i zniknąć. To znaczy wyjechać za granicę. Albo po prostu się powiesić. Dostał wiadomość, że wykonawca nie zapłaci za pracę przy budowie autostrady. Dla niego, podwykonawcy, właściciela średniej firmy budowlanej, oznaczało to bankructwo. A przecież zatrudniał ludzi, nie mógł puścić ich bez grosza. Co z rodziną, z dziećmi, które trzeba utrzymać? Do tego kredyt. Duży, bo w czasie prosperity firmy kupił dom w warszawskiej dzielnicy prominentów. Tomasz F. z dnia na dzień zniknął. Rodzina i policja poszukiwały go ponad dwa tygodnie. Podejrzewano, że utopił się w Wiśle. Ale gdy zobaczył swoje zdjęcie na przystankach, sam wrócił do domu. Pokiereszowany fizycznie i psychicznie. Twierdzi, że przeszedł załamanie nerwowe i tylko cud uratował go przed podjęciem nieodwracalnej decyzji. – Właśnie w tej grupie wiekowej obserwujemy duże ryzyko związane z zachorowaniem na depresję bądź inne zaburzenia psychiczne, również schizofrenię. Początkiem choroby mogą być sytuacje kryzysowe: rozstania, rozwody, kłopoty finansowe. Do tego dochodzi fala emigracji. Wiele osób wyjechało za granicę bez przygotowania. Bez znajomości języka, znajomości tamtejszego prawa i informacji o polskim konsulacie – tłumaczy Sylwia Kaczan, psycholog oraz szef zespołu poszukiwań i identyfikacji w Fundacji Itaka. Według wyliczeń Itaki ponad 35 proc. zaginionych za granicą to ludzie, którzy świadomie zerwali kontakt z rodziną i dotychczasowym życiem w Polsce. Zdaniem Justyny Bereśniewicz, prezeski Stowarzyszenia Bez Śladu wspierającego rodziny osób zaginionych, Polacy po okresie socjalizmu zachłysnęli się tym, że można mieć wszystko. – Wielu wzięło kredyt ponad swoje możliwości. Dziś grozi im utrata mieszkania. Wielu wyjechało za pracą za granicę. A na miejscu okazało się, że Zachód wcale nie jest krainą mlekiem i miodem płynącą. PRZEKAŻCIE, ŻE ŻYJĘ Przekonał się o tym 38-letni Zbigniew K. Gdy rok temu stracił pracę, nie miał wyjścia. Zostawił żonę i córkę, za chlebem pojechał do Skandynawii. W końcu musiał spłacić kredyt, który małżeństwo zaciągnęło na małe mieszkanko w Łodzi. Przez pierwsze pół roku utrzymywał regularne kontakty z bliskimi. Opowiadał przez telefon, że wynajmuje pokój od szwedzkiej rodziny i wciąż szuka pracy. Pisał listy. Ale przestał pisać. I dzwonić. Żona zgłosiła zaginięcie. Sprawą zajęła się polska i szwedzka policja. Mężczyzny nie odnaleziono do dziś. Podejrzewa się, że został bezdomnym. I tylko żona z córką co kilka miesięcy jeżdżą i szukają Zbigniewa w przytułkach, na dworcach i w parkach Sztokholmu. Jak zapewniają, nie spoczną, póki się nie znajdzie. Żywy lub martwy. – Czasem wstyd, poczucie porażki jest silniejsze niż chęć powrotu do domu. Gdy towarzyszą temu depresja albo nałogi, łatwiej podjąć decyzję o zakończeniu jednego życia i rozpoczęciu drugiego – ocenia Bereśniewicz. I deklaruje, że nie ma jednolitego portretu psychologicznego tych, którzy decydują się zerwać kontakty. – Bez wątpienia są to osoby wrażliwe, niewylewne, którym trudno prosić o pomoc. Na pozór weseli, kontaktowi, zaradni. Ale w środku drzemie w nich samotność, nieporadność. Do schematu pasuje Andrzej S., 32-letni budowlaniec z Podlasia. Zawsze był wesoły i przedsiębiorczy. Nie zwierzał się nikomu z problemów, dlatego rodzina uważała, że po prostu ich nie ma. Wyjechał do Londynu, aby szybko spłacić długi, jakie zaciągnął u przyjaciół i lokalnych przedsiębiorców na rozkręcenie firmy, która po kilku miesiącach splajtowała. Na początku regularnie wysyłał przelewy, telefonował do rodziny. Ale potem przestał dzwonić i słać pieniądze. Trwało to kilka miesięcy. Rodzice poważnie zaniepokoili się dopiero wtedy, gdy syn nie zadzwonił na święta Bożego Narodzenia. Wówczas zgłosili zaginięcie. Po paru miesiącach poszukiwań Andrzej nawiązał kontakt z Fundacją Itaka. Był szczerze zdziwiony, że odnalazł swój portret w serwisie internetowym dla Polonusów. Przyznał, że w Anglii ułożył sobie życie na nowo i nie życzy sobie kontaktu z rodziną. Nie powiedział dlaczego. Rodzina też się nie domyśla. Na pytanie, czy chce coś powiedzieć najbliższym, odpowiedział lapidarnie: „Przekażcie tylko, że żyję”. Alicję B. z województwa pomorskiego matka odnalazła po kilku latach. Dziewczyna, wówczas 20-letnia, wyszła z domu na uczelnię i już nie wróciła. Wreszcie pracujący nad sprawą prywatny detektyw wpadł na trop zaginionej na południu Europy. Po zamieszczeniu ogłoszeń w języku włoskim i hiszpańskim do polskiego konsulatu odezwała się była pracodawczyni Alicji, twierdząc, że dziewczyna żyje, ma rodzinę. Pomogła policji odnaleźć zaginioną, ale ta również nie chciała kontaktu z rodziną. Kazała jedynie przeprosić matkę, że złamała jej serce. – Nierzadko się zdarza, że odnajdujemy zaginioną osobę, ale ona wcale nie chce być odnaleziona. Mówi, że świadomie zerwała kontakt ze swoim środowiskiem, zaczęła życie na nowo, a do starego nie chce wracać. Musimy to uszanować, a rodzinie przekazać dobrą i złą wiadomość. Dobrą, że bliski żyje. Złą, że nie chce mieć z nimi nic do czynienia – opowiada insp. Sokołowski. SMUTEK I PUSTKA Dla rodzin osób zaginionych najtrudniejsza jest niewiedza. – Zaginięcie jest gorsze niż informacja o śmierci – uważa Justyna Bereśniewicz z Bez Śladu. – Gdy ktoś bliski umiera, bez wątpienia jest to straszna tragedia, szok, żal i rozpacz. Ale przynajmniej rodzina wie, co się stało. Może zorganizować pogrzeb, pożegnać się, zamknąć pewien rozdział. Rodziny osób zaginionych żyją w wiecznym oczekiwaniu. Wiedzą, że nie wolno tracić nadziei, ale z tą nadzieją też bardzo trudno jest żyć. Miesiącami, czasem latami balansują na emocjonalnej huśtawce, gdzie nadzieja przeplata się ze zwątpieniem – tłumaczy. – Żyją w ciągłym napięciu. Czekają na jakiekolwiek wieści. Nie umieją uciec myślami od najczarniejszych scenariuszy. Zadają sobie pytania: a jeśli jest gdzieś bity, gnębiony, głodzony? Jeśli potrzebuje pomocy, jeśli cierpi? – wylicza Sylwia Kaczan z Itaki. Opisuje uczucia rodzin po zaginięciu bliskiej osoby. Pierwszy etap to zwykle niedowierzanie. Wiele znaków zapytania i potrzeba działania. Wówczas rodziny rozwieszają plakaty, szukają w każdym możliwym miejscu, aktywnie współpracują z policją. Jeśli są jakieś sygnały, informacje o zaginionym, motywacja do działania wzrasta. Spada, gdy po wielu dniach, tygodniach po zaginionym nie ma żadnego śladu. Wtedy pojawia się bezradność, beznadzieja. Szukanie winy w sobie. Powraca fundamentalne pytanie: dlaczego? Potem przychodzi złość: na siebie, na służby mundurowe, w końcu na samego zaginionego. Następuje wzajemne obarczanie się winą. Bo gdy jest winny, łatwiej jest zrozumieć stratę. Po tygodniach, miesiącach oczekiwań życie pozornie wraca do normy. Rodziny wracają do pracy, starają się żyć po staremu. Ale smutek, tęsknota i pustka nie pozwalają zapomnieć. To się nie zmieni, póki nie odnajdą bliskiego. Żywego lub martwego. Dlatego policja apeluje, aby ze zgłoszeniem zaginięcia osoby bliskiej nie czekać. Od razu dzwonić po pomoc. – Nieprawdziwe jest przekonanie, że policja przyjmuje zgłoszenia o zaginięciu po 24 czy 48 godzinach. Takie zgłoszenia zawsze traktujemy priorytetowo i natychmiast przystępujemy do poszukiwań. Pierwsze godziny są bardzo ważne, zwłaszcza jeśli istnieje uzasadnione podejrzenie zagrożenia dla życia lub zdrowia osoby zaginionej – wyjaśnia komisarz Prusak. Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych, któremu szefuje, powstało przy KGP rok temu. Ma służyć wsparciem eksperckim i analitycznym w poszukiwaniu osób na terenie całej Polski. Dysponuje zespołem fachowców oraz najnowszym sprzętem poszukiwawczym, jak bezzałogowy dron wielowirnikowiec czy nowoczesne mobilne centrum wsparcia poszukiwań. Chodzi o to, by usprawnić i przyspieszyć procedury poszukiwawcze. SAMODZIELNY BRAT Paulina Kotulska i cała jej rodzina dziś żałuje, że zaginięcia Piotra Kotulskiego z Chmielowa nie zgłosili od razu. Czyli trzy lata temu, kiedy urwał się kontakt z 26-latkiem mieszkającym w Luton. – Nagle przestał się odzywać, choć wcześniej dzwonił do nas kilka razy w tygodniu. Jego telefon też nie odpowiadał, podobnie jak znajomi z Polski, z którymi mieszkał i pracował w Anglii – tłumaczy siostra zaginionego. Jak zeznaje, była zła na brata, że nie pamięta o rodzinie. – Na początku myśleliśmy, że nie dzwoni, bo oszczędza. Potem – że ułożył sobie życie na emigracji, a my nie jesteśmy mu już potrzebni. W międzyczasie urodziła mi się córka, najstarszemu bratu dwójka dzieci. Piotra nie było z nami. Myślałam, że o nas zapomniał – przyznaje z żalem. Zwłaszcza że chłopak na emigracji spędził większość dorosłego życia. Najpierw pracował w Hiszpanii, wrócił na chwilę i znów wyjechał. Choć ma podstawowe wykształcenie budowlane, liznął języka hiszpańskiego, znał angielski. – Z natury jest zamknięty, skryty. I zawsze samodzielny. Nigdy nie prosił o pomoc, ze wszystkim chciał się mierzyć sam – opowiada Paulina. Miesiąc temu nastąpił przełom. Kotulska odebrała pierwszy sygnał o perypetiach brata. – Napisała koleżanka, że Piotra jakiś czas temu wyrzucili z pracy w piekarni, która dostarczała pieczywo do supermarketów. Wtedy wyprowadził się z mieszkania, które razem wynajmowali – tłumaczy Paulina. Potem były kolejne telefony, kolejne e-maile. – Ludzie pisali, że widują go na ulicy. Że chyba jest bezdomny, bo czasem sypia na ławce w parku. Sprawia wrażenie obłąkanego, nie poznaje znajomych, ucieka, kiedy ktoś oferuje mu pomoc. Dokładnie miesiąc temu zgłosiła informację o zaginięciu na policję. Wszczęto postępowanie. Trop Piotra prowadzi do szpitala. Jakiego? Tego policja jeszcze nie wie. – Dziś mi wstyd, że winiłam brata za zerwanie kontaktu, podczas gdy to on potrzebował naszej pomocy – przyznaje Paulina. A z drugiej strony nie umie opisać radości: – Znowu mamy nadzieję, że Piotr będzie z nami. Pomożemy mu, odbudujemy relacje. Wreszcie zrozumiałam, że rodziny, nawet gdy jest daleko, za granicą, zawsze warto szukać. Bo człowiek przecież nie jest igłą w stogu siana. KTOKOLWIEK WIDZIAŁ LUB MA JAKIEKOLWIEK INFOR- MACJE O ZAGINIONYCH, PROSZONY JEST O KONTAKT Z POLICJĄ LUB FUNDACJĄ ITAKA. IMIONA I INICJAŁY NIEKTÓRYCH BOHATERÓW ZOSTAŁY ZMIENIONE. (Artykuł opublikowany w 4/2015 nr tygodnika Wprost) Więcej ciekawych artykułów przeczytasz w najnowszym wydaniu "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju. "Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania. Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku Oraz na AppleStore i GooglePlay 25 maja obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Dziecka Zaginionego. Datę tę poświęcono pamięci zaginionych i nigdy nie odnalezionych pociech oraz solidarności z ich rodzinami. Z tego względu Izabela Jezierska-Świergiel, czyli dyrektor działu PR i fundraisingu Fundacji Itaka, a także konsultantka serialu "Nieobecni", opowiedziała o skali tego problemu w Dzień Dziecka Zaginionego obchodzony jest w krajach Unii Europejskiej od 2001 roku. To święto ma pokazywać solidarność z rodzinami, których pociechy zniknęły bez śladu, a także służyć budowaniu systemów ostrzegania o zaginięciu najmłodszych oraz upowszechnianiu wiedzy na temat przyczyn i konsekwencji ich wpływa na rozwój dziecka? Jak wspomagać rozwój ruchowy malucha? Dzień Dobry TVNTo nie jest rzadkie zjawisko. Według danych każdego roku tylko w samej Unii Europejskiej zgłaszanych jest kilkaset tysięcy zaginięć dzieci. Choć zdecydowana większość z nich się odnajduje, to w policyjnych bazach osób zaginionych figurują również sprawy zaginięć do dziś nierozwiązane. W samym 2020 roku Policja przyjęła 2016 zgłoszeń zaginięć osób poniżej 18 roku życia, z czego 552 dzieci miało mniej niż 13 lat. - Każdego roku ta liczba jest inna. W tym roku, przy całej liczbie 13 tys. osób zaginionych - na myśli mam rok 2021, za który mamy statystyki - około 2 tys. osób, to są osoby poniżej 18. roku życia. Musimy pamiętać, że dzieci to nie tylko małe dzieci, jak nam się wydaje, ale to są też nastolatki - mówiła Izabela zaginięć w serialu "Nieobecni"W serialu "Nieobecni" pokazane są historie osób i rodzin, którym zaginęli najbliżsi. W drugim sezonie w matkę, której córka zniknęła bez śladu, wciela się Danuta Stenka. Jak stwierdziła dyrektor działu PR i fundraisingu Fundacji Itaka, ta rola "pokazuje bardzo wyraźnie, jak wygląda życie rodzica - w tym wypadku - po zaginięciu bliskiej osoby. Zaginięcie dziecka jest niezwykłą traumą i nie wyobrażam sobie, żeby można było przejść nad tym do porządku dziennego".- Oglądając grę aktorską pani Stenki cały czas towarzyszy mi myśl, że rzeczywiście tak to wygląda. (...) To ciągłe czekanie. Właściwie każdy sygnał, każdy impuls, który się pojawia, daje nową nadzieję. (...) To są niezwykle traumatyczne doświadczenia i musimy zdawać sobie z tego sprawę. Zaginięcie - czy to dziecka, czy osoby dorosłej - jest szokiem dla całego otoczenia, natomiast zaginięcie dziecka jest szokiem dla rodzica i jest związany z głęboką żałobą, która nigdy nie jest domknięta. Nie ma miejsca, gdzie rodzic może pójść położyć kwiaty czy zapalić znicz i ciągle czeka - dodała Izabela możecie obejrzeć pozostałą część rozmowy:Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji na Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. także: 30 lat doświadczenia Od 2014 roku z misją w Ukrainie, z biurem pomocowym w Kijowie Opiera się na 4 zasadach: humanitaryzmu, bezstronności, neutralności i niezależności Regularnie publikuje raporty finansowe ze swoich działań Autor:Sabina ZiębaŹródło zdjęcia głównego: Welcome to buy my photos/Getty Images W 2019 roku do małopolskiej policji wpłynęły zgłoszenia o 161 zaginionych seniorach, w roku ubiegłym, z powodu pandemii „tylko” 100, a od stycznia do maja 38. Niestety, życia od 9 do 11 procent spośród nich nie udało się uratować. Rzecznik Praw Pacjenta od miesięcy apeluje o sfinansowanie starszym i chorym osobom elektronicznych lokalizatorów, które umożliwiałyby ich szybkie odszukanie. Ministrowie przerzucają temat niczym gorący kartofel, a ludzkie dramaty rozgrywają się każdego - Bez szczepień możliwa jest czwarta fala Kazimiera T. l. 78 wyszła z domu w poniedziałek wczesnym rankiem po kłótni z córką, która nie chciała z nią iść na grzyby. Nie wzięła ze sobą telefonu komórkowego. Leczona na cukrzycę, po udarze, ma problemy z pamięcią i poruszaniem się. W godzinach popołudniowych córka zgłosiła jej zaginięcie. Odnaleziona przez policję w kompleksie leśnym po dwóch dobach poszukiwań w stanie silnego wychłodzenia została przewieziona do Krzysztof M. został wypisany ze szpitala po ukończonej hospitalizacji. Nie dotarł jednak do domu, rodzina wraz z mieszkańcami i policją wszczęła poszukiwania. Niestety, nie udało się odnaleźć zaginionej osoby na czas, po paru dniach znaleziono ciało P., 66 lat, wyszedł z domu wzburzony po otrzymaniu niepomyślnej wiadomości z banku i nie powrócił pomimo upływu kilku godzin. Według oświadczenia żony niezdolny do samodzielnej egzystencji, cierpi na chorobę Alzheimera, jest po dwóch zawałach, leczy się na nadciśnienie. Nie posiadał ze sobą telefonu komórkowego ani dokumentów. Odnaleziony w godzinach nocnych na peryferiach miasta nie potrafił powiedzieć jak się tylko przykłady drastycznych zdarzeń, które dla funkcjonariuszy są codziennością. Według danych Komendy Głównej Policji, w 2020 r. odnotowano w Polsce 2036 zaginięć osób po 60. roku życia. Aż 341 osób spośród nich zmarło. Co ciekawe, wśród zaginionych zdecydowanie przeważają mężczyźni. W Małopolsce w 2019 roku było ich 111 i tylko 50 kobiet, w 2020 - 81 panów i 19 pań, w 2021 – analogicznie - 9 i ”rzuca grochem o ścianę”- Lokalizatory nie zapobiegłyby samemu zaginięciu, jednak w wielu przypadkach mogłyby uratować życie choremu. Rozpowszechnienie oraz zwiększenie ich dostępności poprzez refundację przyniosłyby wiele korzyści - podkreśla Grzegorz Błażewicz, zastępca Rzecznika Praw Pacjenta(RPP) w swym zwrócił się w tej sprawie do resortów zdrowia oraz rodziny i polityki społecznej jeszcze w grudniu ub. roku. Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski odpisał wówczas następująco: - W sprawie możliwości wyposażenia w urządzenia lokalizacyjne osób chorych na ciężkie zaniki pamięci uprzejmie informuję, iż przedmiotowe zagadnienie wykracza poza właściwość Ministra Zdrowia. Jednocześnie pragnę zauważyć, iż urządzenia lokalizacyjne nie są świadczeniami opieki zdrowotnej(…) - czytamy. A drugi z adresatów? Podobnie. - Kwestia dostępności opasek medycznych dla osób z chorobą Alzheimera wykracza poza właściwość Ministra Rodziny(...) - odpowiedział Stanisław Szwed, sekretarz na tym koniec. W tej sytuacji 20 maja RPP, w tonie już bardziej bardziej alarmującym, ponowił swój apel. Czeka na odpowiedź. O komentarz zwróciliśmy się do obydwu resortów. Biuro prasowe ministra zdrowia odesłało nas do wcześniejszego stanowiska wiceministra Miłkowskiego, w odpowiedzi drugiego czytamy: - Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zadeklarowało chęć współpracy w tym zakresie z Ministerstwem Zdrowia. Dalej pismo informuje o licznych inicjatywach, przygotowanych dla seniorów. To z pewnością ważne dla nich informacje, ale kwestii zaginięć żadna z propozycji nie oczywiście tkwi w pieniądzach. Jeden lokalizator to koszt od zł w górę, w zależności od producenta i funkcji, jakie miałaby spełniać. Zważywszy na postępujące starzenie się społeczeństwa a także fakt, że prawdopodobieństwo zachorowania na chorobę Alzheimera podwaja się co 5 lat po osiągnięciu 65 roku życia, liczba zainteresowanych byłaby niemała. Dotąd jednak nikt nawet nie oszacował tej liczby oraz łącznej sumy, jaką trzeba by wydać na lokalizatory i nie zestawił z olbrzymimi kosztami codziennych akcji poszukiwawczych policji oraz hospitalizacji przez Jezioro Czorsztyńskie wieś Stare Maniowy. Zobacz, jak wyglądaW tych znakach zodiaku łatwo się zakochaćMistrzostwa Europy w piłce nożnej EURO 2020 Oto finalistki Miss Małopolski i Miss Małopolski NastolatekDrapacze chmur i 100 tysięcy mieszkańców. Tak ma wyglądać nowa dzielnica KrakowaKraków. Najlepsi z najlepszych mistrzów parkowania. Przeszli samych siebie!Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera

fala zaginięć w polsce